Site icon ZycieStolicy.com.pl

Gdy DŁUG, pardon, BIK staje się Bogiem

Piotr Urbanek

Kilka lat z mozołem zbierałeś oszczędności życia. Trochę dołożyli rodzice. Idziesz do banku, składasz wniosek o kredyt. Szczęśliwy, z nadzieją na stabilizację, na którą tak długo czekałeś. Po miesiącu odbierasz telefon. Bank odmawia Ci kredytu. 8 lat temu przez 6-mcy miałeś problem ze spłatą innego, straciłeś wtedy pracę – pamiętasz? Już zapomniałeś, bo szybko znalazłeś zatrudnienie i uregulowałeś należności. Ale system  pamięta. W BiKu masz “złą historię kredytową.” Nici z twoich marzeń o mieszkaniu, o rodzinie.

Katarzyna poszła kupić telefon na raty. Sama wychowuje dwójkę dzieci, telefon jest jej potrzebny do pracy. Ledwo wiąże koniec z końcem. Firma telefoniczna chętnie sprzedałaby telefon pani Katarzynie, ale po sprawdzeniu jej w BiKu dostaje odmowę. Kiedyś poręczyła kredyt byłemu już mężowi, alkoholikowi. Nie spłacał. W końcu pani Katarzyna spłaciła dług sama, ale telefonu nie dostanie, bo ma 5 wpisów w BIK.

Pan Marek odziedziczył długi po ojcu. Nie zna się na prawie, nie wiedział, że może odrzucić spadek. By wyjść z trudnej sytuacji, zapożyczył się, W końcu wyszedł ze spirali zadłużenia, wyleczył depresję. Chce kupić samochód. Sam uzbierał 20 tys wkładu własnego. Odmowa. Pan Marek ma “złą historię” w BIKu.

A Ty? Sprawdzałeś kiedyś swoją historię w BIK? Pierwszy raz słyszysz tę nazwę?
Biuro Informacji Kredytowej to prywatna firma, założona przez Związek Banków Polskich i prywatne banki. Gromadzi i udostępnia Twoje dane. Nie pyta o okoliczności, o kontekst.
Jest Bogiem, od którego często zależy Twoja przyszłość.

Spójrzmy jednak szerzej.

Nowożytny system prawa wywodzi się z prawa rzymskiego –  i w tym problem. Prawo rzymskie, zwłaszcza jeżeli chodzi o własność i różne jego formy JEST PRAWEM NIEWOLNICZYM. Zakrzyczą tu oczywiście zastępy cywilistów, przedsiębiorców, bankierów i właścicieli, ale czy będą mieli rację?

Od półtora tysiąca lat powielamy ducha bezwzględnego prymatu dóbr materialnych i posiadania, które  zbyt często są „owocem” błędów, cierpienia lub zwykłej ludzkiej przyzwoitości, nazywanej naiwnością ( historia pana Marka). Niestety ten schemat powielają również całe państwa oraz tzw. instytucje zaufania publicznego – chociaż sformułowanie „zaufania społecznego” jest określeniem na wyrost, gdyż ich działanie w ogóle lub tylko pozornie służy społeczeństwu.

Taki system na przestrzeni ostatnich 150 lat wykreował całe armie ludzi, którzy zarządzają nie swoimi pieniędzmi ( w biznesie i w instytucjach), co wyodrębniło dość znaczną grupę agresywnych sprzedawców marzeń. Spotkałeś się z tym nie raz. ( Pamiętasz, jak przemiły pan w banku proponował ci polisolokatę, która miała być twoją szansą, a stała się kamieniem młyńskim u szyi?). Sprzedawca marzeń to oczywiście tylko człowiek i popełnia błędy, ale nie on ostatecznie poniesie odpowiedzialność za wadliwą konstrukcję produktu, jaki ci sprzedał. Poniesiesz ją ty.

Za kim ostatecznie będzie ciągnął się dług? Niespłacone rachunki, problemy, które nie dają spać, zabierają elementarny spokój lub które nie pozwalają normalnie żyć, pracować bez zajęć komorniczych i uczciwie płacić rozsądne podatki? Za tobą, czy za sprzedawcą twoich marzeń, który tak pięknie o nich opowiadał? Z konsekwencjami zostajesz ty, w większości wypadków niesprawiedliwie. Takich przypadków jest mnóstwo.

Oby zatem miarą rewolucji naszych czasów nie stały się niedługo płonące banki i urzędy skarbowe…

Każde nowożytne i nowoczesne państwo powinno opierać się na zasadzie „sprawiedliwości społecznej”, która w żadnym systemie prawnym nie jest ściśle dookreślona, niemniej w uproszczeniu ta zasada wyraża się w wyrównywaniu szans i statusie pomiędzy słabymi a silnymi. Każda nowoczesna demokracja opiera się na systemie wolnych wyborów – głos biedaka jest tak samo ważny jak głos bogacza, z tym że biedaków jest znacznie więcej. Państwo jest od tego aby biedakom dać równe prawa i równy status, który trwale winien być respektowany przez wszystkich. Jednak póki co, to tylko pobożne życzenia.

Ostatnio na tym tle rozgrzewa nas do czerwoności „bezkarność plus”, opodatkowanie umów na zlecenie a z drugiej strony podwyższanie kosztów pracy wraz z płacą minimalną, które w znacznej mierze obciążają przedsiębiorców.

Nie znamy okoliczności podejmowania decyzji na początku pandemii – nam samym strach zaglądał w oczy i podejmowaliśmy różne decyzje, które z dzisiejszego punktu widzenia mogłyby wydać się nieracjonalne lub przesadzone. My sami mieliśmy prawo podejmować błędne decyzje w naszych domach a rządzący mieli prawo podejmować dyskusyjne decyzje w zaciszu gabinetów – minęło i nic z tym nie zrobimy, po prostu się stało.

Każda porażka lub niepowodzenie winna nas czegoś uczyć. Ale czy uczy?

Jeżeli większość parlamentarna obawia się odpowiedzialności za decyzje, które dziś są dyskusyjne, to powinna na problem spojrzeć szerzej „oczami swoich wyborców”, zwłaszcza jeżeli może to spowodować wzrost zaufania społecznego i poczucie sprawiedliwości społecznej.

Kamieniem młyńskim topiącym nasze społeczeństwo są długi, które dotykają wszystkich, w tym przedsiębiorców. Dodatkowo, z uwagi na aktualne regulacje bankowe nie da się pobudzić gospodarki, gdyż wymagania spełnia garstka. Te długi, przede wszystkim stare i nieściągalne również obciążają państwo, bo gospodarczo są „wirtualnym bytem”, który niejednokrotnie obniża podstawy do opodatkowania oraz służy do prania brudnych pieniędzy.

Musimy liczyć się z deprecjacją przedsiębiorców, a w konsekwencji ograniczeniem rynku pracy, co spowoduje brak przepływu finansowego przy rosnącym deficycie depozytów bankowych i wzrostem obrotu gotówkowego, jeśli nic nie zrobimy. Największymi przegranymi będą banki, bo ludzie jakoś przetrwają (zawsze tak było) i państwo jakoś też przetrwa, chociaż nie przy tej samej reprezentacji Narodu.

Trzeba naprawić dysfunkcjonalność systemu. Naprawa polepszy los zwykłych ludzi, a to oni w parlamentarny lub mniej parlamentarny sposób rozliczą wygranych i przegranych.

Obserwując rzeczywistość, mam niedosyt systemowych rozwiązań międzyresortowych, które w pierwszej kolejności miałyby na celu poprawienie losu zwykłych ludzi, następnie gospodarki oraz ograniczenia kosztów państwa, wielu powie, że się nie da …., ale czy na pewno?

Jeśli pandemia jest wystarczającym powodem do popełniania błędów na poziomie państwowym, to również w przypadku każdego z nas, w naszej przeszłości pojawiły się zdarzenia, które doprowadziły nas do długów. Zwykły człowiek, biorący kredyt nie zna się na rynkach światowych, hossach, bessach i „czarnych łabędziach” – rodzi się pytanie czy „bezkarność plus” dotyczy też  tych maluczkich w sytuacjach ich „domowych pandemii”?

By z “Bezkarności Plus” mógł skorzystać szary, zwykły obywatel, wystarczą proste rozwiązania:

 

1.usunięcie wszystkich wpisów dotyczących przedawnionych długów z systemów informacji kredytowej i gospodarczej,

2.zrównanie prawa konsumentów z podmiotami gospodarczymi w zakresie dokonywania wpisów w systemach informacji kredytowych i gospodarczych, (banki, instytucje i przedsiębiorcy mogliby wpisywać wyłącznie po uzyskaniu tytułu sądowego),

3.zmiana prawa bankowego poprzez ustalenie dochodu jako przychodu pomniejszonego o koszty stałe, a nie jak dotychczas o wszystkie koszty, w tym incydentalne,

4.ograniczenia możliwości księgowania skupionych wierzytelności do faktycznej kwoty zakupu, a nie do jej nominalnej wartości;

5.wprowadzenie rocznego przedawnienia w stosunku do wierzytelności będących przedmiotem obrotu gospodarczego.

 

Spełnienie powyższych postulatów da ludziom spokój, pobudzi gospodarkę, bankom pozwoli przetrwać, gdyż jesteśmy zbyt krnąbrnym Narodem, abyśmy pozwoli sobie zaciskać pętlę wirtualnych, bo przedawnionych długów na szyi.

Exit mobile version