Site icon ZycieStolicy.com.pl

Felieton Tȟašúŋke Witkó „Mentalność asymetryczna”

mentalność

Od kliku dni zadaję sobie pytanie, ilu Niemców kojarzy dziś postać Hansa-Georga Massena, byłego szefa Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV)? Znając realia i zasady rządzące „konglomeratem rzeźbiarzy umysłów”, jedynie dla zmylenia przeciwnika nazywanego mediami, to pamięta go bardzo niewielu. Skąd wiem? Ano stąd, że po latach obserwowania sceny politycznej zdaję sobie sprawę, iż uporczywe milczenie o osobie publicznej wyklucza ją z życia skuteczniej, niż ciągłe negowanie jej postępowania, wyglądu lub cech charakteru. O Massenie mówi się obecnie niewiele, a szkoda, bo człek ów był na tyle głupi, że mówił prawdę, albo na tyle mądry, iż nie kłamał. Tertium non datur. No, można jeszcze przyjąć hipotezę o jego nadzwyczajnym patriotyzmie i trosce o przyszłość kraju ojczystego, ale owo założenie mogłoby być dla niego bardziej szkodliwe, niż posądzenie o posiadanie niepożądanych w polityce wartości skrajnych, czyli wybitnej zmyślności czy tępoty, choć osobiście uważam, że ten drugi przypadek jest lepiej tolerowalny. Zapytają Państwo, po co wygrzebałem z lamusa postać pana Hansa-Georga? Spieszę z odpowiedzią – ponieważ szef odpowiednika naszego kontrwywiadu, pół dekady temu, śmiał oficjalnie powiedzieć, że na terenie Republiki Federalnej Niemiec przebywa około 1 600 osób zaliczanych przez służby do zbioru potencjalnych terrorystów islamskich. Czy któryś z moich Czytelników przypomina sobie, aby agencje prasowe doniosły o jakiejś hurtowej deportacji owych indywiduów lub osadzeniu ich w ośrodkach odosobnienia? Ja, niestety, na żadną taką wieść nie trafiłem, ale za to naczytałem się o „prawicowych ekstremistach”, stąd moja robocza teza o panującej w przestrzeni medialnej „mentalności asymetrycznej”.

„Mentalność asymetryczną”, zwaną w Polsce „kalizmem”, można zdefiniować – tak esencjonalnie – jako powiększanie słomki w oku bliźniego do rozmiarów belki i pomniejszaniu belki w oku własnym do rozmiarów słomki. Dlaczego o tym wspominam teraz? Dlatego, że w końcówce stycznia bieżącego roku Wyższy Sąd Krajowy we Frankfurcie nad Menem skazał Stephana Ernsta, głównego oskarżonego w procesie o zabójstwo prezydenta rejencji Kassel, Waltera Lübckego, na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Chylę czoła przed mądrością sądu, wyrok w pełni popieram i uważam, że bestie w ludzkiej skórze winny być zdecydowanie izolowane od społeczeństwa. Moje zdanie podzieliła całkowicie zaodrzańska prasa, uznając owo orzeczenie za jedynie słuszne i sprawiedliwe. Jakby tego było mało, zbrodniarzowi przypięto łatkę prawicowego ekstremisty i oszalałego konserwatysty, pałającego nienawiścią do wszystkiego co postępowe i różnorodne. Udało się to uczynić bez większego problemu, ponieważ ofiara, działacz Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej Niemiec, była zaangażowana w sprawy uchodźców z Azji i Aryki napływających masowo do RFN-u od lata 2015 roku, czyli od oficjalnego zapoczątkowania „polityki otwartych drzwi”. Kogo widzi przeciętny Peter Schmidt po przeczytaniu takiej charakterystyki sprawcy? Widzi ostrzyżonego na łyso osiłka o tępym wzroku, kanciastej sylwetce i wytatuowanym na potylicy hakenkreuzem. Do tego anturażu należy obowiązkowo dodać kurtkę flyersa, wąskie, podwinięte u dołu spodnie typu „wytarty jeans” oraz wysokie sznurowane buty dr. Martensa i mamy faszystę, nazistę, a także prawicowca niczym z encyklopedii! Jak wygląda faktycznie Stephan Ernst? Jest wysokim mężczyzną o szczupłej, wysportowanej sylwetce lekkoatlety, posiadaczem starannie ułożonej fryzury à la pułkownik Oliver „Ollie” North, a podczas procesu występuje odziany w dobre jakościowo koszule i marynarki. To jednak nie ma najmniejszego znaczenia, gdyż pierwsze wrażanie zostało mocno zakorzenione w głowach odbiorców.

W głowach odbiorców powstał podobny obraz po zamieszkach, jakie miały miejsce kilka lat temu na ulicach Chemnitz. Tam, 26 sierpnia 2018 roku, został bestialsko, w biały dzień, zamordowany nożem jeden z miejskich rzemieślników. Człowiek ów pomaszerował na doroczny festyn, bawił się, śmiał, pił piwo, jadł kiełbasę, tańczył z żoną czy partnerką, zaś finalnie zmarł ugodzony niebezpiecznym narzędziem przez zwyrodnialca. Przemoc wzbudziła sprzeciw mieszkańców, którzy wylegli masowo z domów w ramach protestu. Stacje telewizyjne, radiowe, gazety i portale o mało nie dostały zadyszki komentując marsze „prawicowej ekstremy”, a rząd federalny nakazał Hansowi-Georgowi Massenowi szczegółowe monitorowanie sprawy, zarówno w samej miejscowości, jak i całym landzie. Szef BfV zadanie wykonał i przedstawił kanclerz Merkel raport, z którego wynikało, że teza o „prawicowym faszyzmie i nazizmie” jest nie do obrony, natomiast zamieszki są efektem braku bezpieczeństwa, jakie podnoszą mieszkańcy regionu, terroryzowani przez islamistów. Umyślnie postać zabójcy zostawiłem na koniec, aby zbudować napięcie i teraz mogę już napisać, że był nim Syryjczyk, który napadł na bezbronnego wespół z Irakijczykiem. Morderca został skazany na dziewięć i pół roku więzienia, a komentujący proces żurnaliści nadawali swoim artykułom tytuły zakończone znakami zapytania. Taki zabieg miał w czytelniku wzbudzić niepewność, co do faktycznej winy osobnika zasiadającego na ławie oskarżonych. Cóż, czwarta władza już dawno przestała być ostatnią, a stała się jednak pierwszą i to ona decyduje obecnie o tym, komu należy nadać status ofiary.

Ofiarą polityczną stał się przywołany na początku Massen. W uporze swym trwał do końca, zasłynął wypowiedzią o nieciekawej sytuacji w jego ojczyźnie podczas konferencji w Warszawie i pewnego pięknego dnia został ze stanowiska odwołany. Zaproponowano mu intratny stołek zastępcy Ministra Spraw Wewnętrznych, ale koalicjanci spod sztandarów Socjaldemokratycznej Partii Niemiec zaprotestowali i koniecznie chcieli wysłać człowieka na zieloną trawkę. Po gorącej debacie osiągnięto kompromis i otrzymał on w resorcie stanowisko „specjalisty do spraw zaparzania kawy i herbaty”, zajmującego się dodatkowo jakimiś zadaniami europejskimi i międzynarodowymi. Tak potoczyły się losy polityka, który przeciwstawił się niemieckiej mentalności asymetrycznej.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 01 lutego 2021 r.

Exit mobile version