Site icon ZycieStolicy.com.pl

Felieton Tȟašúŋke Witkó: „Kluczowe decyzje”

europa

Pandemia sprawdziła zaradność, elastyczność oraz szybkość właściwego reagowania elit politycznych w trzeciej dekadzie XXI wieku i okazało się, że „król”, czyli Unia Europejska (UE) jest naga. Nie potrafi wyjść z żadnego kryzysu w sposób przynoszący jak najmniejsze straty, sprawnie i przy niewielkim chaosie. Ociężałość urzędnicza, brak inicjatywy, wielość najczęściej sprzecznych ze sobą interesów, słabość intelektualna decydentów i odmienne korzyści narodowe spowodowały faktyczną katastrofę przy zakupie szczepionek. Tego już nie da się ukryć, zatuszować ani skierować dyskusji na tory poboczne. Po raz pierwszy od pół dekady nie chwyciły nawet próby podjęcia debaty o „praworządności” w Polsce i na Węgrzech – dyżurnym odwracaczu uwagi od rzeczy istotnych. Atroficzne przepychanki słowne, odbywane przy niemalże pustej sali Parlamentu Europejskiego, nie stanowiły nawet szczątkowego erzacu tego, co mieliśmy choćby w roku 2016. Komunikaty płynące z otoczenia Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej, są niespójne, infantylne i wzajemnie się wykluczające, co jeszcze pogłębia wrażenie bałaganu organizacyjnego, a także podkopuje morale nawet największych fanatyków centralnego zarządzania Starym Kontynentem. Odrealnione tabuny urzędników, od wielu lat okupujące komfortowe fotele najprzeróżniejszych, najczęściej zbędnych komórek UE, nie mają najmniejszych szans w starciu z zaprawionymi w negocjacyjnych bojach przedstawicielami firm farmaceutycznych, co finalnie doprowadziło do całkowitej anarchii w przestrzeganiu przez koncerny terminów dostaw, bałaganu prawnego i obróciło w perzynę opracowane harmonogramy szczepień. Nikt nad niczym już nie panuje, dlatego uważam, że nadszedł wyśmienity czas podjęcia kluczowych decyzji.

Kluczowe decyzje powinny tyczyć ograniczenia lub całkowitego pozbawienia Brukseli możliwości narzucenia państwom członkowskim jakichkolwiek ideologii. To musi się skończyć, zanim dojdzie do poważnego nieszczęścia. Nie ma miejsca na deliberacje o tęczowych flagach lub nieuprawnionych przywilejach dla mniejszości seksualnych w chwili, gdy tabuny suto opłacanych stupajków nie są w stanie wysłać kilku samolotów ze specyfikiem medycznym kilkaset kilometrów dalej. Gdy na problem spojrzy się w ten sposób, to całość wygląda żenująco, nieprawdaż? Aby coś zorganizować – choćby budowę kawałka chodnika – to trzeba się na czymś jednak znać. Należy dokonać analizy potrzeb materiałowych, sporządzić kosztorys, skonsultować decyzję z wodociągami, energetykami, drogowcami i ochroną środowiska. Trzeba wyszukać solidną firmę, która będzie w stanie sprostać naszym oczekiwaniom jakościowym, dotrzyma umówionych terminów i da należytą gwarancję lub rękojmię, a za wykonaną usługę pobierze niewygórowaną gażę. Brzmi skomplikowanie, wymaga zaangażowania, wytrwałości, uporu w dążeniu do celu, odporności na krytykę i nie zakończy się sążnistym artykułem na pierwszej stronie opiniotwórczego tytułu prasowego, a co najwyżej zasłuży na niewielką wzmiankę w lokalnym „Echu”. Aby, natomiast, rozprawiać o możliwości publicznego obnażania pośladków, chronić skrzek fruwającej żaby czy analizować konstytucję obcego kraju, której nigdy się nie przeczytało w oryginale, to wystarczy mieć na imię Věra lub Frans i otrzymać posadę piątego zaparzacza kawy w sposób najczęściej niedemokratyczny. Resztę załatwią usłużne stacje telewizyjne, dysponujący miliardami lobbyści oraz prawnicy, będący w stanie udowodnić, że koń może tańczyć w balecie i w związku tym należy mu się darmowy dostęp do płytoteki Piotra Iljicza Czajkowskiego. Gdy jednak pojawił się problem faktyczny, to wszyscy opowiadacze europejskich klechd pochowali się do mysich dziur, a do gry musiały wejść państwa narodowe.

Państwa narodowe poradziły sobie lepiej niż brukselski moloch i udowodniły, że nie można oddać wszystkich dziedzin życia we władanie obcym, nieznającym realiów ludziom. Nie wiem, jak jest w innych krajach, ale wielką rolę w nadwiślańskich zmaganiach z sytuacją kryzysową odegrały Siły Zbrojne, a w szczególności Wojska Obrony Terytorialnej. Kierowanie armią pozostaje i musi pozostać w jedynej gestii rządu, parlamentu i urzędu prezydenckiego, gdyż instytucja zarządzana przy pomocy rozkazodawstwa okazuje się w przypadku zagrożeń najskuteczniejsza. Dlaczego kładę tak szczególny nacisk na wyłącznie krajową autonomię kierowania wojskiem? Dlatego, że wkrótce powróci pomysł zbudowania europejskiej armii, na co powinniśmy patrzeć z dużym dystansem. Skąd mój sceptycyzm? Ano stąd, że obecne kierownictwo Unii nie jest w stanie sklecić karmnika dla wróbli ze sklejki, a co dopiero zorganizować jakikolwiek zbrojny organizm. Wystąpi natomiast potrzeba rozruszania niemieckiej gospodarki, dlatego okaże się, że ktoś powoła dowództwo, najpierw międzynarodowej brygady, później dywizji, a wreszcie korpusu i berlińsko-paryska generalicja będzie wizytować jednostki wojskowe od Lizbony po Suwałki, rekomendując wprowadzenie nowoczesnego ogrodzenia i monitoringu. Później już, całkiem przypadkiem okaże się, że tylko jedna firma – ulokowana gdzieś pod Hamburgiem – produkuje takie zestawy i jest ona praktycznie hegemonem na rynku, dlatego za średniej jakości kamerę i kilka metrów drutu kolczastego będziemy musieli zapłacić krocie. Tak, mają Państwo rację – nieco tutaj przesadziłem, ale czy ktokolwiek da mi gwarancję, że za trzy lata, ktoś nie wdroży podobnego pomysłu? Dlatego uważam, że należy dmuchać na zimne i już teraz podejmować kluczowe decyzje.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 22 marca 2021 r.

Exit mobile version