Site icon ZycieStolicy.com.pl

Felieton Tȟašúŋke Witkó: „Ciekawe czasy”

ciekawe

Prezydentura Donalda Trumpa jest już historią, zaś sama jej końcówka stała się w mojej ocenie katastrofą, która zaowocowała śmiercią aż pięciu osób. Piszę to ja – osobnik gorąco kibicujący temu potężnemu mężczyźnie z charakterystyczną fryzurą i to przez cztery długie lata. Trudno mi dziś ukryć swoje rozgoryczenie i zawód, ponieważ liczyłem w głębi duszy, że kolejna kadencja będzie przełomową, zarówno dla samej Ameryki, jak i środkowo-wschodniej części Europy. Stało się inaczej, wyborcy wskazali na Josepha Bidena, a nam zostaje pokornie zaakceptować ich preferencje. Dodatkowo, na barkach nadwiślańskiej dyplomacji spoczywa teraz ciężar ułożenia dobrych stosunków z USA – państwem, zaliczanym do najpotężniejszych krajów świata – gdyż w żywotnym interesie Polski leży odnalezienie się w nowej rzeczywistości. Tutaj tytaniczną robotę ma do wykonana Kancelaria Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej wespół z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Wszystko ruszy z kopyta najprawdopodobniej po mowie inauguracyjnej 46. gospodarza Białego Domu i jego wymoszczeniu się w Gabinecie Owalnym, albowiem wówczas popłyną w świat pierwsze sygnały, jaką linię polityczną obierze Waszyngton. Jedno jest pewne – czekają nas ciekawe czasy.

Ciekawe czasy mają to do siebie, że są niezwykle interesujące dla badających je historyków, ale życie w nich bywa jednak uciążliwe i wymagające. We wtorek, 23 marca 2021 roku, odbędzie się elekcja do Knesetu 24. kadencji. Już teraz współczuję naszemu ambasadorowi w Izraelu, ponieważ kampania wyborcza będzie obfitowała w ataki na nasz kraj, a na Marku Magierowskim spocznie główny obowiązek ich odpierania. Ponadto, rodzima opozycja i liberalna prasa ochoczo podchwycą negatywne wątki płynące w naszym kierunku z Tel Awiwu i Jerozolimy, wykorzystując je do uderzenia w rząd. Zwykłemu, zagonionemu za chlebem człowiekowi, niemającemu czasu na bieżące i wnikliwe obserwowanie polityki, będzie się wydawało, że nadciąga koniec świata. Dostanie zewsząd potężną dawkę złych wieści, trudne dla gospodarki czasy pandemii zawężą możliwość ich dogłębnej analizy i konfrontacji z faktami, toteż w głowie takich osób powstanie bardzo zły obraz naszej historii i teraźniejszości. Ów klangor ucichnie najpewniej tuż przed Świętami Wielkanocnymi, ale spustoszeń narobi co nie miara. Najgorsze zaś będzie dopiero przed nami, z uwagi na fakt, że latem ruszą przygotowania do plebiscytu u naszych zachodnich sąsiadów.

Naszych zachodnich sąsiadów czekają wybory do Bundestagu, które odbędą się 26 września br. Być może uznają mnie Państwo za fatalistę, ale już teraz czarno prorokuję, że zaodrzańscy chadecy spod sztandarów CDU i CSU uruchomią brukselskich stupajków, a tamci znów zajmą się Warszawą i Budapesztem. Dlaczego tak się stanie? Dlatego, że nad Renem odczują wówczas skutki kryzysu gospodarczego wywołanego COVID-19 i będzie należało znaleźć winnych takiego stanu rzeczy. Uważam nawet za możliwe, że ubiegłoroczne weto premierów Morawieckiego i Orbána, do zgłoszenia którego finalnie nie doszło, będzie służyło Berlinowi do wytłumaczenia nieciekawej sytuacji ekonomicznej państwa. Sprzyjające Angeli Merkel tytuły prasowe wyprodukują kilkanaście opinii i komentarzy zakończonych jednobrzmiącymi tezami, głoszącymi, że wcześniejsze uchwalenie Funduszu Odbudowy uchroniłoby europejskie szkatuły przed świeceniem pustkami, ale roszczeniowi Polacy i Węgrzy, traktujący Unię Europejską niczym bankomat, proces ów znacznie opóźnili, bowiem nie mogli powstrzymać swoich dyktatorskich zapędów. Wtedy, statystyczni Peter i Helga od razu pojmą sedno rzeczy i zobaczą odpowiedzialnych za powstały niedostatek. Nie muszę chyba dodawać, że ową narrację podchwycą karnie nieprzychylni rządowi żurnaliści spod Tatr i powstanie kolejna medialna zawierucha, której głównym celem będzie zdeprecjonowanie dorobku Zjednoczonej Prawicy.

Zjednoczona Prawica doskonale zdaje sobie sprawę z nadciągających sztormów. Osobiście wiele bym oddał za posiadanie czapki niewidki, pozwalającej mi niezauważenie przycupnąć gdzieś w kąciku ministerialnego gabinetu i wysłuchaniu narad analizujących sytuację obecną i wypracowujących wnioski na przyszłość. Ciekaw jestem, czy ktoś z rządu wpadnie na pomysł, aby zaproponować Amerykanom kolejną debatę o dostawach skroplonego gazu do Europy i przy okazji, przedstawi zagrożenia, jakie niesie dla zaoceanicznych firm energetycznych dokończenie budowy Nord Stream 2? Nic tak nie pobudza do działania, jak pieniądze, a właściwie wizja ich straty. Jestem pewien, że Frau Bundeskanzlerin będzie usiłowała zrobić nowe otwarcie z Waszyngtonem po tych latach upokorzeń serwowanych jej przez Trumpa, dlatego dobrze byłoby ubiec starania Merkel i przypomnieć politykom znad Potomaku, że Niemcy zamierzają wydawać nakazane traktatami sojuszniczymi 2 proc. PKB na obronność dopiero w roku 2030. W tym miejscu należy także zdecydowanie zaakcentować nasze kontrakty podpisane na zakup samolotów wielozadaniowych F-35 z amerykańskimi firmami zbrojeniowymi. Właściwym byłoby także nawiązanie dyskursu z Pekinem i stworzenie alternatywy, ponieważ nikt z nas nie wie, co przyniesie dzień jutrzejszy. Ja jestem jednak optymistą i tylko niekiedy żałuję, że przyszło mi żyć w ciekawych czasach.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 11 stycznia 2021 r.

Exit mobile version