Site icon ZycieStolicy.com.pl

Felieton Romualda Szeremietiewa: „Niezłomni – Postscriptum”

niezłomni

Z racji Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” odzywają się rożni ludzie.  Dominika Długosz (Newsweek.pl): „Ale – pomijając rocznicowe uniesienia – tak konkretnie jaki był wkład Żołnierzy Wyklętych w ‘wolną Polskę’?” W związku z tym pytaniem  Paweł Wroński (Gazeta Wyborcza): „Niestety na koniec UB sztucznie podtrzymała istnienie podziemia, by łatwiej rządzić. Walka z „bandami” miała poparcie. A ludność miejscowa po reformie rolnej wydawała ich milicji. WiN chciał wyprowadzić ludzi z lasu, a nie ich tam wprowadzić. Dowódcy AK nie byli idiotami”.

            Ubecja była promotorem podziemia, bo dzięki walce z „bandami” Bierutowi było łatwiej rządzić – zadziwiająca ocena! Można natomiast zgodzić się z red. Wrońskim, że „Dowódcy AK nie byli idiotami”, zwłaszcza, że w tym czasie AK już nie było (w styczniu 1945 r. Komendant Główny gen. Okulicki rozwiązał AK). Czy to jednak oznacza, że idiotami byli walczący z komunistami, którzy – wg Wrońskiego – dali się podpuścić ubekom i nie chcieli wychodzić z lasów chociaż WiN chciał ich wyprowadzić? Pan redaktor udaje, że nie wie, iż po „wyzwoleniu” patrioci polscy mieli na ogół taki wybór: dać się aresztować i być zakatowanym przez UB, albo zginąć z bronią w ręku walcząc z ubekami. Ta walka to nie był idiotyczny upór, ale dramatyczna konieczność narzucona przez sowieckich kolaborantów.

            Trudno jednak przekonać ludzi „postępowych”, że  nie można się poddać i skundlić, a w imię dewizy Bóg-Honor-Ojczyzna należy ryzykować życiem, nawet zginąć. Kiedy jednak zastanowimy się czy „był konkretny wkład” Niezłomnych w „wolną Polskę” to można powiedzieć – nawet tym nierozumiejącym znaczenia tradycji i wartości – tak, jest też przyziemny konkretny „wkład Żołnierzy Wyklętych ”!

 

 

Odebrać ludziom własność

            Komuniści zawsze starali się całkowicie podporządkować ludzi, którzy znaleźli się pod ich panowaniem. W tym celu stosowali terror na masową skalę likwidując każdego, kogo uznali za przeciwnika. Sprawą zasadniczą w „umacnianiu podstaw władzy ludowej” było odebranie ludziom własności. Jest oczywiste, że człowiek obawiający się o byt rodziny będzie bardziej uległy, mniej zdolny do oporu, stanie się w końcu bezbronny. A dysponentem wydzielającym środki do życia była komunistyczna władza. Dlatego by złamać opór w społeczeństwie komuniści odbierali nie tylko fabryki, czy sklepy i warsztaty, ale także ziemie chłopom z użyciem najdrastyczniejszych środków (wielki głód na Ukrainie w latach 30-tych).

            Ideałem komunistycznych rządów było, aby każdy  poddany ich władzy im zawdzięczał swój byt. Komunistyczna władza posłusznych poddanych nagradzała awansami, talonami, wyższymi zarobkami, a opornych skazywała na nędzę. Ideał komunistycznego państwa dobrze oddawał satyryczny opis: państwo dobrobytu – płowa ludności w więzieniach, druga połowa w policji, wszyscy na państwowym chlebie. Odebranie własności ludziom było zawsze podstawą komunistycznego panowania.

            Po zakończeniu II wojny światowej, kiedy w Polsce wraz z czołgami „wyzwolicieli” i NKWD pojawili się sowieccy kolaboranci było wiadome, że komuniści zabiorą ziemie polskim rolnikom. Zgodnie z poleceniem Stalina kolektywizacja (odebranie ziemi) została też przeprowadzony we wszystkich krajach opanowanych przez Sowiety. Z jednym wyjątkiem – w Polsce ziemia została w rękach chłopów jako ich własność. Jak do tego doszło?

            Oblicza się, że po zakończeniu II wojny światowej co najmniej ćwierć miliona Polaków znalazło się w organizacjach antykomunistycznych, znaczna część z nich walczyła z bronią w ręku. Według danych Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego ponad 80 proc. „bandytów” (Żołnierzy Niezłomnych) to byli synowie polskiej wsi, a najsilniejszy ruch oporu ujawnił się na terenach wiejskich. W tej sytuacji komuniści nie mogli podjąć kolektywizacji zdając sobie sprawę, że wówczas wznieciliby jeszcze większy opór. Zanim więc mogli zacząć zabierać rolnikom ziemie musieli zlikwidować podziemie. Ten cel udało się im osiągnąć do 1951 r. – egzekucja ostatniej komendy WiN 1 marca 1951 r. Wsi nie miał już kto bronić i w następnym roku władze Polski Ludowej przystąpiły do odbierania ludowi ziemi i tworzenia kołchozów nazywanych elegancko rolniczymi spółdzielniami produkcyjnymi. Natychmiast na opornych gospodarzy spadły kary – w 1952 r. represje dotknęły ponad 1,5 mln rolników, a więzienie w Rawiczu zaczęto nazywać „domem chłopa” z racji na przetrzymywanych w nim przeciwników kolektywizacji. Miałem wówczas siedem lat, ale pamiętam jak mojego dziadka pod pistoletem poprowadzono na zebranie „chętnych” oddania ziemi do kołchozu.

            W marcu 1953 r. zmarł Stalin i w osieroconym imperium rozległ się żałobny lament. Także w Polsce Ludowej szlochali towarzysze różnych rang, a twórcy kultury zaangażowani w budowę socjalizmu na wszelkie sposoby opiewali zmarłego zbrodniarza.

            Wisława Szymborska w wierszu napisanym po śmierci Stalina wzywała do pogłębienia stalinizmu:

Pod sztandarem rewolucji wzmocnić warty
wzmocnić warty u wszystkich bram”.

Odwoływała się do partii komunistycznej i zapewniała:

Nic nie pójdzie z jego życia w zapomnienie.”

Wołanie Szymborskiej nie znalazło jednak oddźwięku, nie udało się stalinizmu utrzymać i poszedł w zapomnienie. Natomiast skłócone kliki partyjne idola poetki podjęły walkę o władzę i zaczął się proces „destalinizacji”. Wraz z tym pęd do „uspółdzielczania” chłopskiej ziemi w Polsce Ludowej wyraźnie wyhamowywał. W 1956 r. do władzy doszedł Władysław Gomułka który oświadczył, że będzie „polska droga do socjalizmu” i ziemi chłopom nie będzie odbierał, a nawet utworzone już kołchozy można rozwiązać.

Ich zwycięstwo

            Za sprawą oporu lat 1944-1951 na polskich wsiach przetrwała i zachowała się wielomilionowa warstwa posiadających własne źródła utrzymania i manifestujących swoje przywiązanie do wiary katolickiej. Został zachowany depozyt polskiej tradycji i wiary w Boga. Kościół w Polsce, inaczej niż w innych państwach komunistycznych, był potężny także dlatego, że miał na wsi mocne oparcie, także materialne. To wszystko wytwarzało warunki do powstawania prądów i działań niezależnych, nadzieję zwycięstwa wzbudził wybór polskiego kardynała na papieża i w końcu  powstanie wielkiego ruchu wolnościowego, polskiej Solidarności. Tak zwyciężyła sprawa, o którą walczyli Żołnierze Niezłomni.

            W programie TVN „Kropka nad i” Bronisław Komorowski twierdził, że walka Żołnierzy Niezłomnych z komunistami była „walką bratobójczą” i dlatego: „Nie kwalifikuje się jako wzór do naśladowania”. Ci nieszczęśnicy z podziemia antykomunistycznego co najwyżej „są warci zapamiętania i współczucia” – powiedział Komorowski.

            W Polsce nie było żadnej wojny bratobójczej, tylko rozpaczliwy opór przed niewolą wprowadzaną przez Sowiety i ich kolaborantów. Poczuwanie się do „braterstwa” z oprawcami może być zrozumiałe w przypadku zięcia pułkownika UB Komorowskiego, ale dla Polaka jest czymś gorszącym. A do tego walka Niezłomnych nie była daremnym wysiłkiem zasługującym tylko na współczucie, skoro przygotowała podstawy do pokonania komunizmu.

            Polscy patrioci rozumieją sens czynu Żołnierzy Niezłomnych. Chylimy czoła przed Ich poświęceniem dla Ojczyzny, patriotyzmem, ofiarami jakie ponieśli, ale czcząc Ich pamięć powinniśmy też uświadomić sobie, że Im w znacznym stopniu zawdzięczamy dziś naszą wolność.

Exit mobile version