Site icon ZycieStolicy.com.pl

Felieton Romualda Szeremietiewa: „Bóg się rodzi, moc truchleje…”

plan obrony polski

W czasie świąt Bożego Narodzenia w wielu domach stają ustrojone choinki. Pod nimi są układane prezenty, którymi obdarujemy bliskich i jesteśmy też przez nich obdarowywani. Święta są okazją, aby bliskim złożyć życzenia i dołączone do nich prezenty wskazują, że dobrze komuś życzymy. Jest też wielką sztuką dobrać właściwy prezent dla każdego uczestnika wigilijnego spotkania, kiedy to przy śpiewaniu kolęd sięgamy pod choinkę i każdy rozpakowuje przeznaczony dla niego pakuneczek.

Jednak składając życzenia czasem nie ograniczamy się tylko do najbliższego rodzinnego kręgu. W moim przypadku staram się też przekazać życzenia kierowane do naszej polskiej wspólnoty narodowej. Wtedy też symbolicznie składam Bożonarodzeniowy prezent dedykowany moim Rodakom.

Tak było w 2016 roku, gdy nagrałem i umieściłem w sieci wraz z moimi życzeniami propozycję zbudowania odpowiedniego dla Polski systemu obrony państwa. Oczywiście to było skierowane przede wszystkim do ludzi, którzy o naszej obronności decydują, od których zależy, co zostanie w wojsku i dla wojska zrobione, na co zostaną wydane pieniądze przeznaczone na obronność Polski.

Miałem nadzieję, że to co proponuję zostanie dostrzeżone i może będzie wdrożone w nowym 2017 roku. Czas ucieka. Zbliża się kolejny 2021 rok, a Polska nadal nie ma właściwej strategii obronności, słyszy się narzekania, że zakupy nowego uzbrojenia, zwłaszcza w przypadku Marynarki Wojennej, ślimaczą się, a obietnice stworzenia armii zdolnej obronić nasze granice bledną i zostaje jedynie nadzieja, że wojska amerykańskie – bez względu na to kto będzie na stanowisku prezydenta USA – pozostaną w Polsce, co ma zagwarantować nam bezpieczeństwo.

Obejrzałem moje nagrania z 2016 roku i doszedłem do wniosku, że raz jeszcze przypomnę się z tym moim prezentem – może tym razem ktoś go dostrzeże i zaczniemy wreszcie budować tylko od nas zależny system obronny gwarantujący Polakom bezpieczeństwo narodowe.

Zdaję sobie sprawę, że politycy decydujący o polskiej obronności mogą nie dostrzegać moich propozycji, chociaż wydaje się to trudne z racji na mnogość moich wystąpień – stosunkowo nie tak dawno ogłosiłem przecież w wyd. Bellona książkę pt. „Stracone dziesięciolecie – czy będziemy mądrzy przed szkodą?”. Może to jednak jest nie tylko efekt gapiostwa?

Zacząłem zastanawiać się, czy przypadkiem ktoś nie chce tego mojego prezentu przyjąć dlatego, że to ja go oferuję. W 2001 roku źle życzący wywołali aferę skutkiem której było odsunięcie mnie od stanowisk decyzyjnych w resorcie obrony. Po latach postępowań prokuratorskich i sądowych oczyściłem się z wszystkich zarzutów, okazałem się niewinny, ale… kilka razy docierały do mnie sygnały, że w gronach kierowniczych decydujących sił politycznych ciągle występuję niechęć do mnie, przekonanie, że komuś takiemu jak ja nie wolno mi powierzać spraw obronności. Może więc być tak, że problemem nie jest to co mówię, ale… że to ja mówię.

Jakiś czas temu (zanim zaatakował nas COVID-19) natknąłem się na znajomego, który przed laty w ważnej instytucji zajmował istotne stanowisko. Dawniej z racji na moją pracę w MON co pewien czas spotkaliśmy się na różnych naradach i konferencjach. W kwietniu lub maju 2001 roku ten znajomy poprosił mnie o spotkanie i powiedział, że według tego co wie tajne służby przygotowują akcję skompromitowania mnie. Teraz spotkany znajomy przypomniał tamte nasze spotkanie. Powiedział też, że z zainteresowaniem śledzi moje wypowiedzi na temat wojska i obronności. Dodał, że zgadza się ze mną i żałuje, że nie mogę tego co proponuje realizować. I mimochodem zapytał, czy chciałbym posłuchać co on wie na temat zdarzeń w 2001 roku. Chciałem posłuchać.

Usłyszałem, że cała afera była skrupulatnie przygotowywana przez dobrany zespół WSI. „Wszyscy świadkowie w pańskiej sprawie i w sprawie pańskiego współpracownika to albo tajni współpracownicy WSI, albo blisko z WSI powiązani, np. jacyś krewni oficerów WSI.” Mówił, że specjalny zespół nadzorowany i kierowany przez płk. Kazimierza Mochola zastępcę szefa WSI ds. Kontrwywiadu tworzył „czarną legendę” mojej osoby. „Zbierano wszelkie plotki, do zdarzeń prawdziwych dodawano negatywne konteksty i to wszystko zapisywano w służbowych notatkach, meldunkach, które trafiały do materiałów operacyjnych”. Cała manipulacja odbywała się pod bezpośrednim nadzorem ówczesnego ministra obrony Bronisława Komorowskiego, który zapoznawał się z materiałami i nawet instruował szefa WSI gen. Tadeusza Rusaka i jego zastępcę płk. Mochola jak mają postępować. Usłyszałem: „Cześć tych materiałów dostali dziennikarze i tak powstały artykuły na pański temat, a część poszła do prokuratury, ale większość zachowano w archiwum”.

Powiedziałem, że to poszło na marne skoro dowiodłem w sądzie, że zarzuty są nieprawdziwe i zostałem uniewinniony. Znajomy nie zgodził się ze mną. Powiedział, że materiał wytworzony przez służby nie koniecznie trafia do sądu, gdzie można wykazać jego fałszywość, ale zachowany w archiwum może być jako tajny udostępniany ważnym osobom. „Pokazuje się komuś decydującemu o pańskiej karierze i w ten sposób przekonuje, że jest pan niegodny zaufania”. Znajomy przypomniał, że archiwa służb nie giną i można latami do nich sięgać. „Myśli pan, że już dano panu spokój, zrezygnowano z blokowania pana” – dodał.

W 2001 roku w podległym mi pionie MON przygotowywaliśmy się do zakupu samolotów wielozadaniowych, kołowych transporterów opancerzonych, systemów rakiet ppanc., uruchamialiśmy programy armato-haubic 155 mm, korwet dla MW. Rozpoczęliśmy rokowanie ze stroną niemiecką w sprawie projektu nowego czołgu. Trwały prace nad programami śmigłowcowym i systemów rakiet plot. Nadzorowałem też tworzenie wojsk Obrony Terytorialnej. Moi następcy wykorzystali przygotowane przez nas przetargi i kupili samoloty, transportery. rakiety ppanc. Gorzej było z resztą naszych planów. Po odwołaniu mnie z MON program armato-haubic jako „niepotrzebny” wstrzymano, MW nie dostała korwet, nie pozyskano nowych śmigłowców, nie pojawiły się nowe rakiety w obronie plot., brygady OT rozwiązano. Sądząc po tym można chyba powiedzieć, że odsunięcie mnie od wojska i obronności, jak się wydaje na zawsze, nie było dziełem przypadku.

Zdarza się, że napotykamy na swojej drodze życiowej mur, który, zda się, nie można przełamać, a jak przysłowie mówi: muru głową nie przebijesz. Jednak Józef Piłsudski mówił, że warto sprawdzać, czy ten mur przypadkiem nie zmurszał. Marszałek tak postępował. Cenimy Go za to, ze wiele razy „mury” przełamywał. .

Wspominając słowa Marszałka raz jeszcze przypomnę w jakim kierunku powinniśmy zmierzać, aby stworzyć odpowiednią dla Polski obronę.

Exit mobile version