Site icon ZycieStolicy.com.pl

Felieton Matki Polki: „Matki Polki”

matka

Najczęściej, ostatnio widziany znak w mediach społecznościowych to; nie flaga Polski, nie choinki, Mikołaje czy bombki, kojarzące się ze Świętami Bożego Narodzenia. Po wszechobecnej, związanej ze środowiskami LGBT tęczy, przyszedł czas na kolejny symbol – czerwoną błyskawicę. Widzę ją na profilach ludzi, którzy popierają Strajk Kobiet. Jedni wiedzą po co ten strajk, inni niewiele wiedząc z tylko sobie znanych powodów, po prostu uznali, że wesprą „wszystkie kobiety”. Przecież nie jest w dobrym guście, w sytuacji gdy te wyszły na ulice, zostać w domu, a skoro już się zostało, nie wesprzeć choćby błyskawicą na profilowym.

Strajk wszystkich kobiet … na pewno wszystkich? Wszystkie kobiety w Polsce popierają postulaty strajkujących o aborcję na życzenie, obaleniu rządu, oddzieleniu państwa od Kościoła, wspieraniu środowisk LGBT etc.? Otóż nie. Jest pewna grupa kobiet, w tym ja, która nie wyjdzie na ulicę, nie wesprze symbolicznie – błyskawicą, nie podpisuje się pod hasłami wypisywanymi na transparentach.

Nazywa się nas różnie: „prawaczki”, „konserwatystki”, „katolki” i moje ulubione – „naziolki”. Stereotypy – uproszczenia, które pozwalają nie zgłębiać tematu, nie poznawać danej grupy, a wydawać oceny i wyrabiać nastawienie ad hoc.

Kim są „prawaczki”? Jeśli zapytasz o to idące w strajku kobiety; prawaczki to starsze, biedne katoliczki, których życie kręci się wokół męża, domu, dzieci. Podobno podlegają ślepo partnerowi, nie mają ambicji zawodowych. Podobno skupiają się głównie na rodzeniu dzieci, wolne chwile spędzając w kościele, nie mają gustu, żyją z 500+ i nie mają własnego zdania. Podobno codziennie wstają skoro świt i po porannej modlitwie z dzieckiem na ręku, przygotowują jajecznicę mężowi tyranowi, który dziarsko, w przepoconej cieciówce je pogania. Podobno każde zbliżenie fizyczne służy tylko jednemu celowi, prokreacji, a w jego trakcie, zawstydzone zamykają oczy. Podobno…

Nic bardziej mylnego. Kobiety o poglądach prawicowych to często osoby młode, ambitne zawodowo. To często kobiety, po których wyglądzie, kierując się stereotypem,  nie zgadłbyś, że są konserwatywne. Dobrze ubrane w dobrych autach, robiące kariery, idące pewnym krokiem, nie odpowiadają wyobrażeniu pt. „starsza pani w chustce na głowie”. „Prawaczki” popełniają w życiu błędy. Czasem są po rozwodach, żyją w nieformalnych związkach, czasem omijają kościół, mimo że deklarują wiarę w Boga, czasem… czasem przeklinają, palą, lub w piątki jadają mięso.

Czym więc głównie różnią się od kobiet strajkujących? Tym, że wyznają konserwatywne wartości. Dostrzegają społeczne różnice między płciami ale nie uważają, że któraś z nich jest lepsza czy gorsza, a po prostu ich role są inne. Konserwatystki w dbaniu o dom, zajmowaniu się dziećmi, czy czasowej rezygnacji z życia zawodowego na rzecz rodziny, nie widzą dyskryminacji. Przyjmują, że to naturalna droga i rola, jaką narzucił nam fakt, że jesteśmy kobietami. Wychowujemy  dzieci wskazując im różnice w rolach społecznych ze względu na płeć, jednak bez wartościowania żadnej z nich. Dziewczynki uczymy piec ciastka, chłopcy z ojcami zajmują się drobnymi naprawami. Prawaczki uczą córki, że dziewczynki chodzą w sukienkach i spódnicach, podkreślając tym samym różnice międzypłciowe, że naturalna jest rodzina, w której jest tata, mama i dzieci, nawet jeśli jest rozbita. Uczą opieki nad osobami starszymi, szacunku do każdego życia, od poczęcia do naturalnej śmierci, szacunku do przyrody i tego, czego człowiek nie stworzył własną ręką. Uczą, bez ingerowania w pewność siebie, dzieci pokory, że nie wszystko w życiu zależne jest tylko od nas, że w wielu rzeczach konieczna jest siła wyższa, jaką jest Bóg. W takim domu nie obchodzi się Halloween a Święto Wszystkich Świętych i Zaduszki, obchodzi się święta narodowe, uczy dzieci od najmłodszych lat pojęć takich jak patriotyzm, honor, wiara. Na imprezie rodzinnej dziecko „prawaczki” prędzej wykona pieśń legionową lub hymn Polski, niż najnowszy kawałek Miley Cyrus. Przed snem swoim dzieciom nie czytamy Harrego Pottera, a modlimy się razem z nimi, opowiadamy o rodzinie, czy historie związane z dziejami Polski. Uważamy, że solidne korzenie, oraz świadomość tradycji i wiary, pozwoli naszym dzieciom rozwinąć się w przekonaniu przynależności do silnej, dumnej społeczności z piękną historią.

Wbrew stereotypowi, nasz sposób bycia i wychowania nie opiera się na negowaniu innych  podejść, a umacnianiu w tradycyjnych, konserwatywnych wartościach. Swoje zdanie na temat innych nurtów wyrażamy głośno wtedy, gdy wyczuwamy naciski z drugiej strony, gdy czujemy silne dążenie do tego, by opowiedzieć się, po którejś ze stron. Wtedy nasz wybór jest prosty. Czytaj wyżej.

Dlatego nie zobaczycie nas na Strajku Kobiet.

Paradoksalnie ekspansywność, natężenie oraz sposób w jaki wyrażane są hasła, podobno wszystkich kobiet, umacniają tylko nasze podejście i potwierdzają, że to słuszna droga.

Czy nasze córki będą takie jak my? Być może. Dzieci nie słuchają tego, co mówimy. Patrzą na to, co robimy i czerpią ze wzorców. Być może nasze dzieci będą kiedyś chodziły w takich marszach, wierzymy jednak, że dzięki naszej postawie, będą wiedziały dlaczego i że w ogóle mogą wybrać. Że pomimo wszechobecnej lewicowej propagandzie, jest też inna droga dumnej, pewnej siebie i świadomej swoich atutów kobiety. Że będą żyły jak chcą ale w odpowiednim momencie życia sięgną po wartości wyniesione z domu.

My nie strajkujemy. My się przyglądamy, mamy swoje zdanie i nie musimy głośno krzyczeć, by ktoś je usłyszał. Zamiast agresywnej propagandy z „wypierdalać” na ustach, wolimy dawać przykład naszym dzieciom, by kiedyś to co obecnie dzieje się na ulicach, wydało się co najmniej dziwne, niepokojące i niezrozumiałe w swej skali i sposobie wyrażania. Wszystko po to, by jeśli zajdzie taka konieczność, zachowały się jak trzeba!

Exit mobile version