Co robiliście rok temu o tej porze? Dokładnie rok. Spróbujcie wrócić myślami do tego czasu. Planowaliście rodzinne święta? Powoli kompletowaliście prezenty? Zaczynaliście coroczne, przedświąteczne porządki? Praca na etacie, firma, dom, dzieciaki w szkole, wszystko przewidywalne, spokojne, bezpieczne. Na ulicy zaczepiał was sąsiad pytając co słychać? W sklepach świąteczna muzyka, ludzie bardziej życzliwi? W telewizji filmy o świątecznej tematyce i programy radzące jak przystroić stół, co przygotować?
Spójrzcie na siebie teraz. Macie nadal pracę? Wasza firma istnieje? Zachowaliście w niej wszystkie stanowiska pracy? Swobodnie planujecie święta, czy zastanawiacie się nad każdym groszem, bo nie wiecie co będzie za miesiąc? Macie pewność, że jutro będziecie mieli pracę? Kiedy wasze dzieci wrócą do szkoły, a nie będą udawały, że biorą udział w lekcjach, siedząc zamknięte w pokojach jak w klatkach? Jesteście spokojni o ich edukację?
Kto z was rok temu o tej porze myślał, że równo za rok nie będziecie pewni jutra? Że równo za rok ludzie będą unikać się na ulicach? Że za rok nie będziecie patrzeć na twarze mijanych na ulicy ludzi, bo jaki to ma sens, gdy wszyscy są zamaskowani? Że niektórzy, na wasz gest wyciągnięcia dłoni na przywitanie, będą na was patrzyli spod byka? Że przy każdym odpaleniu telewizora, nie obejdzie się bez słów: „pandemia”, „ilość zachorowań”, „przypadki śmiertelne”, „choroby współistniejące”, „niewydolność służby zdrowia”, „brak łóżek”?
Wstajesz rano, nie wiesz co będzie. Sprawdzasz ile osób dzisiaj zachorowało, ile umarło, czy są nowe obostrzenia, czy jutro będziesz miał za co żyć. W telewizji widzisz Premiera, który zapewnia, że wszyscy jesteśmy w tym razem, że choroba nie wybiera, że wszyscy mamy wpływ na to, czy to przetrwamy, czy nie.
Wszystko pięknie i ładnie. Tylko kisząc się w tej całej atmosferze lęku, strachu, przyjmujesz jedną z postaw, ucieczki lub ataku. Albo zamykasz oczy, nie czytasz, nie śledzisz i starasz się żyć z dnia na dzień, albo wręcz przeciwnie: bardziej się interesujesz, szukasz informacji, bardziej patrzysz politykom na ręce, wyciągasz wnioski i dochodzisz do jednego: o co tu kurwa chodzi?
Nie poznasz odpowiedzi, tak jak ja, czy masa innych osób. Nie dowiesz się co będzie, nie wiesz, w którą to stronę pójdzie, ale czujesz jedno … w czasach gdy wielu ludzi, bez możliwości zaplanowania czegokolwiek boi się o jutro, z lękiem patrzy w przyszłość, wychodzi jeden z drugim, informuje cię o magicznej szczepionce, która powstała magicznie szybko, jest magicznie skuteczna, magicznie potrzebna i jest jedynym remedium na wszystko. Znowu albo uciekasz i myślisz „trzeba to trzeba”, albo zaczynasz szperać i widzisz, że firma produkująca ten cud medycyny ma laboratoria w Wuhan, skąd przecież wyciekł tajemniczy wirus, że ktoś na tym w chuj zarobi, że cholera wie co to jest i jak zareaguje na to organizm twój, twojej starszej matki czy twojego dziecka. Zadajesz sobie te pytania nawet, gdy nie jesteś i nigdy nie byłeś antyszczepionkowcem, ale jesteś myślącym człowiekiem.
Żyjemy w czasach, w których aby zniewolić ludzi, aby sterować nimi poprzez strach, aby doprowadzić do tego, że będą się bali siebie nawzajem, nie trzeba wojny, nie trzeba nalotów i bombardowań. Wystarczy sprawnie skonstruowana i konsekwentna narracja w mediach.
Kilkoma faktami, zdaniami, obrazkami są w stanie sprawić, że ludzie będą się bać, że będą robili co chcesz, że przestaną myśleć. Takimi ludźmi najłatwiej się steruje.
Co by nam pomogło?
Potwierdzona informacja, że politycy, z uwagi na ciężką sytuację, solidaryzując się ze społeczeństwem, rezygnują z części swych pensji. Fakt, że Minister Zdrowia, gdy mówi o konieczności szczepień nie spuszczał wzroku, gdy padają zasadne pytania. Przydałby się dowód pokazujący, jak niezbędne były te łóżka na Stadionie Narodowym.
Tymczasem wkurwiam się, że w takiej sytuacji widzę wystąpienie wiceministra finansów, który nigdy przez jeden dzień nikogo nie miał na swoim utrzymaniu i z ogromną lekkością mówi, żeby się przebranżowić, a lekarz ciężko chory na Covid i podłączony do tlenu przekonuje mnie o powadze choroby śpiewając „ja nie jestem statystą”.
W obecnej sytuacji, gdy mamy chodzić w maseczkach, dezynfekować wszystko czego dotknęliśmy, nie witać się, bo najważniejsze są dystans, dezynfekcja i maseczki, z dbałości o dobro nas wszystkich, mam ogromną prośbę do rządzących:
„Nie plujcie nam łaskawie w twarz.”
1 komentarz
Pozwolę sobie na kilka krytycznych uwag. Mała polemika. Adwokat diabła, może nie do końca.
Jakiś czas temu byłem na pogrzebie żony kolegi z pracy. Zmarła nie odzyskawszy przytomności będąc w śpiączce farmakologicznej, oddychając przy pomocy respiratora. Dokładnie miesiąc wcześniej zmarła jej matka. Przyczyna zgonu w obu przypadkach ta sama – COVID 19. Uroczystość była bardzo skromna, kilkanaście osób, w przycmentarnym domu pogrzebowym. Pogrzeb jeden za drugim. Podczas mszy żałobnej kremowano zwłoki kogoś innego. Nie wiem kto to był, nie wiem na co zmarł – podejrzewam, że również ta sama przyczyna. Nigdy nie zapomnę płaczu zapewne bliskiej osoby w czasie, gdy trwały przygotowania do kremacji. Ogrom rozpaczy w tym szlochu był porażający. Przenikał do stóp do samego czubka głowy, był wszędzie. W tamtej chwili zrobiłbym wszystko, byle tylko jakoś ulżyć w cierpieniu tej kobiecie. Zresztą każdy zrobiłby pewnie to samo. Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz… i to właśnie wtedy się działo. Pochowaliśmy żonę kolegi, nie czuliśmy chłodu pomimo panującego zimna. Tylko smutek. Po co to piszę? COVID zabija. Nie ma reguły kogo, w jakim wieku, z jakimi chorobami towarzyszącymi. Znam więcej przypadków śmiertelnych. Nie z neta, nie z TV, prasy. Z reala.
To może jest jakaś odpowiedź na Twoje pytanie: „o co tu kurwa chodzi”? O życie.
Ludzie się boją. To normalne. Strach kieruje ich postępowaniem. Przynajmniej znacznej części ludzi. Ale czy winny temu jest PiS? Byłbym daleki od tak jednoznacznych wniosków. PiS nie jest winny wybuchu pandemii. Zarzucasz władzom, że podaje niesprawdzoną szczepionkę. Jakie jest inne wyjście? Czy jeśli cały świat podaje szczepionkę, my mamy iść pod prąd? Co w takim przypadku? Jaki wzorzec postępowania? Odpuszczamy wszystko, żadnych obostrzeń, maseczek itp.? Na szczepionkach zupełnie się nie znam. Jedno tylko wiem. Okres przed wprowadzeniem do użytku liczy się w latach, a nie w miesiącach. Zatem argument, że okres badawczy był wystarczający jest trudny, jeśli nie niemożliwy, do obrony. Ale pytanie pozostaje. Co zamiast szczepionki, jeśli szczepienie to badanie preparatu medycznego na całym społeczeństwie? Mam tylko jedną nadzieję, że ktoś kto podejmował decyzję o wprowadzeniu szczepionki do użytku w Polsce dysponował znacznie szerszym zakresem informacji, niż przeciętny człowiek i że wiedział co robi. Po prostu nie chce mi się wierzyć, że ktoś ryzykuje zdrowiem i życiem innych w imię… no właśnie czego?
Może wydaję się pisiorem i to z tych zajedłych. Pewnie coś w tym jest. Ale wcale nie uważam, że nie wolno krytykować PiSu? Oczywiście, że wolno a nawet należy. Ale za błędy rzeczywiste. Nie na zasadzie totalniaków, że jebać PiS rano, wieczór i w południe. Największym niezaprzeczalnym błędem PiS jest to, że ktoś taki jak Ty – wydawałoby się naturalny zwolennik prawicy – matka dwójki dzieci, żona, po kilku latach przechodzisz na stronę, jak to określiłaś w przedostatnim bodajże felietonie, pisowskich sierot. To jest dramat. Nie wolno tak tracić ludzi. Niestety widzę, że masz wiele racji. Ciężko się z tym pogodzić. Chciałoby się zawołać za Tobą nie odchodź, zostań. Nie bądź pisowską sierotą. Krytykuj, bij, jak w kaczą dupę, tylko zostań. Bo jak się to skończy, jeśli zostaną sami klakierzy?
Zasada racjonalnego zachowania: zrób, oceń popraw. Tylko co jeśli ciągle słyszymy z TVP, że idzie dobrze i jest super. To co wtedy poprawiać? Kolejny sukces? Takie działanie jest bardzo szkodliwe. Zresztą Kurski to wg mnie szkodnik wielki. Prowadzi TVP z gracją Jasia fasoli. W TVP potrzeba kogoś formatu Mazurka z RMFu. Wtedy miałoby to ręce i nogi.
Weźmy taką hipotetyczną (no może nie do końca😊) sytuację. Dziewczyna odkurza chatę w słuchawkach na uszach. Muzyczka gra, praca idzie. Tylko efektów brak. Gdzie tkwi błąd? Ano pstryczek w odkurzaczu nie włączony. Trzeba kogoś trzeciego, aby włączył pstryczek, albo zdjął słuchawki z uszu. Tak bywa i w polityce. Czasem wydaje się tak niewiele trzeba, żeby coś zagrało. Tylko żeby znalazł się taki ktoś od pstryczka. I to niekiedy jest największy problem.
Ufff… Miała być polemika do jednego felietonu, a tu o dwa zahaczyłem. Miało być krótko, a tu tak jak w piosence Budki Suflera „znowu w życiu mi nie wyszło”. Cóż jeszcze? Tylko jedno, jeszcze raz. Zostań Alu. Nie odchodź…
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.