Site icon ZycieStolicy.com.pl

Elekcyjne zabiegi

Elekcyjne zabiegi

European Flag Ruffled Beautifully Waving Macro Close-Up Shot

„Elekcyjne zabiegi”

Sądzę, że jeśli szybko nie zmieni się waszyngtońska polityka zagraniczna w stosunku do Unii Europejskiej (UE), to amerykańskie wpływy na Starym Kontynencie dogorzeją w berlińskim ogniu podczas prezydentury Josepha Bidena. Skąd ta moja uwaga? Ano stąd, że zaodrzańska prasa komunikuje, iż lwia część dużych projektów zbrojeniowych Bundeswehry nie ma obecnie pokrycia w planach wydatków budżetowych. Co to faktycznie znaczy? To faktycznie znaczy, że zdyscyplinowani niemieccy fechmistrze pióra, chodzący w jednym dyszlu z rządem Angeli Merkel, dali znać wszystkim, iż nie tylko nie będzie żadnego zwiększenia wydatków na obronność do magicznego, obowiązkowego progu 2 proc. PKB rocznie, ale – tutaj mój domysł – tegoroczne wypłaty związane z militariami będą przełożone na bliżej, a raczej dalej niedookreśloną przyszłość. Jedynie gwoli dopełnienia kronikarskiego obowiązku i dokładności przypomnę, że największy dręczyciel Frau Bundeskanzlerin, Donald Trump, był w stanie wydobyć z niej ustną obietnicę, iż do końca 2030 roku Berlin zacznie wywiązywać się ze swoich traktowych zobowiązań, ale wraz z opuszczeniem przez niego Białego Domu, nasi zachodni sąsiedzi porzucili kwestie finansowania własnych sił zbrojnych. O tym nie przeczytacie, Drodzy Państwo, na łamach nadwiślańskiej liberalnej prasy, a jeśli nawet takowa wiadomość przypadkiem się przedrze gdzieś na przedostatnią szpaltę, to wytresowany żurnalistyczny gemajn zestawi natychmiast wydatki kwotowe Niemiec, dysponujących ponad osiemdziesięciotrzymilionową populacją z finansami wyłożonymi przez Polskę, którą zamieszkuje niespełna trzydzieści osiem milionów ludzi. Tak, słupki będą dla Warszawy niekorzystne, ale nikt mądry na taką manipulację nie da się nabrać, zaś traktaty przewidują obciążenie proporcjonalne, nie operując sztywnymi wartościami liczbowymi. Naturalnie, takie decyzje nie są podejmowane przypadkowo, a termin ich zaanonsowania należy złożyć do szuflady z opisem „elekcyjne zabiegi”.

Elekcyjne zabiegi, te opisane powyżej, mają za zadanie podreperowanie słupków poparcia dla Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej Niemiec (CDU) i Unii Chrześcijańsko-Społecznej w Bawarii (CSU), czyli partii tworzących trzon kolacji, z której skomponowany jest czwarty gabinet kanclerz Merkel. Jeśli pieniądze nie zostaną wydatkowane na zbrojenia, to można je przeznaczyć na przedwyborcze inwestycje w społeczeństwo, co stanie się ogólnokrajową „kiełbasą wyborczą”. 26 września 2021 roku będzie wybierany Bundestag, a kandydat z ugrupowania zwycięskiego zasiądzie w fotelu kanclerza. Nieprzypadkowo, pisząc powyżej o obecnym gabinecie, pomiąłem Socjaldemokratyczną Partię Niemiec (SPD), która jest przecież jego ważną składową. Stało się tak dlatego, że Olaf Scholz – pomazaniec socjaldemokratów to premierowskiej teki, a jednocześnie obecny wicekanclerz i mister finansów – wyraźnie odcina się od swoich aktualnych koalicjantów spod chadeckich sztandarów. W podstępnym mym umyśle kiełkuje podejrzenie, że prowadzone – ale te prawdziwe – badania opinii publicznej są niezwykle niełaskawe dla CDU, dlatego Scholz próbuje dokonać zabiegu zwanego w polityce „ucieczką do przodu”, co ma zminimalizować lub choć odwlec w czasie reperkusje związane z ośmioletnim współrządzeniem SPD z partią Merkel. Koronnym dowodem takich działań jest jego wystąpienie sprzed kilku dni, gdzie promował swoje hasło wyborcze: „Potrafię to!”, a jednocześnie jasno zadeklarował, że chce rządzić szerokim sojuszem na rzecz nowego postępu. Taka wypowiedź nie może być odczytana inaczej, niż jako zaproszenie do współpracy Sojuszu90/Zielonych z Annaleną Charlottą Almą Baerbock na czele oraz Lewicy, prowadzonej głównie przez ekscentryczną Katję Kipping. Nie sądzą, aby w tej układance było miejsce dla odżegnywanej od czci i wiary Alternatywy dla Niemiec (AfD), ale wykluczanie czegokolwiek w polityce jest szkolnym błędem, więc wszystko rozstrzygnie się po jesiennej decyzji Niemców wyartykułowanej kartką wyborczą. Szybka reakcja władzy wykonawczej obcinająca wydatki na armię, pozwala domniemywać, że w październiku bieżącego roku chrześcijańscy demokraci mogą stać się zbędni przy negocjacyjnym stole, od którego mają wstać nowi rządzący państwem. Obawiam się, że jest to nieco spóźniony manewr.

Spóźniony manewr jest jednym z sekwencji błędów, jakie popełniła Angela Merkel w ciągu ostatnich lat. Polityka „Herzlich willkommen”, czyli straceńcze ściągnie do Niemiec przybyszów z Azji i Afryki, właśnie wystawia opóźniony rachunek z notami odsetkowymi, gdyż stali się oni obciążeniem dla budżetu. Późniejsze próby zatrzymania tej ludzkiej rzeki, realizowane poprzez układy z satrapą Recepem Tayyipem Erdoğanem, wepchnęły całą UE w niejasne powiązania z ankarskim szantażystą, domagającym się kolejnych rat haraczu. Nad Sprewą ktoś wreszcie zrobił przegląd państwowej szkatuły i okazało się, że nie wygląda to zbyt optymistycznie, a ponieważ najłatwiej poszukać oszczędności w armii, dlatego odstąpiono od zakupu i modernizacji uzbrojenia. Spodziewam się rychłego, kolejnego nawoływania Berlina do budowy europejskiej armii, co pozwoli przykryć ów zabieg. Tuszę jednak, że nikt nie podejmie dialogu o podobnych „gruszkach na wierzbie”, ponieważ będą to tylko kolejne elekcyjne zabiegi.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 17 maja 2021 r.

Exit mobile version