Site icon ZycieStolicy.com.pl

Dzień Fake Newsa

weightlifter 3146825 1920

Dziś Prima Aprilis, z tej okazji rzesze nieznajomych mi osób zasypały internet, swoje wall’e, profile i inne takie tam, masą fake news’ów. Oczywiście nikt nie powie dziś, że to fake news tylko prima aprilis, a zatem hulaj dusza, piekła nie ma… No nie do końca, bo jakby przyjrzeć się bliżej fake newsom czy jak wymawia to mój znajomy „faken-niusom”, to można upatrywać ich początków właśnie w Prima Aprilis.

Pobieżne wygooglowanie daje nam szybką informację o tym czym są fake newsy, kiedy powstały i kiedy najbardziej zyskały na popularności. Mogę tu teraz przywoływać ich rodowód, począwszy od starożytnej Grecji, bajce o chłopczyku, który krzyczał, że we wsi jest groźny wilk, o pogromach na Żydach, czy inwazji Marsjan na Nowy York… Tylko po co, skoro są całe rzesze osób które zrobią to lepiej ode mnie, nagrają szybko filmik, ich bogaty ton głosu okrasi losowo dobrane obrazki i jest hit pseudonaukowy.

Pierwszym „faken-niusem”, który pamiętam, nawet nie był newsem. Był obrazem, ich sumą za prezenterem wiadomości. Miałem kilka lat, ale już rozumiałem, że mój ojciec po dobranocce zasiada do telewizora i lubi coś rzucić w kierunku Prezydenta, którym był wówczas człowiek legenda, specjalista od chorób zakaźnych, tak ten który uciekał przed dziennikarzami po drabinie, że też się z niej nie spie… O tym może kiedy indziej. „Ten” pierwszy kwietnia spędziłem na dywanie ciesząc się, że ojciec nie wygnał mnie od razu spać. Siedziałem tuż pod telewizorem, więc czułem się jak na premierze najnowszych Gwiezdnych Wojen, gdy jakimś cudem ktoś zwolnił miejsce w pierwszym rzędzie. Gdy prezenterka żegnała się z widzami, za jej głową rozgrywał się dramat. Kłęby dymu, straż pożarna węże gaśnicze, sytuacja była dynamiczna i szybo się rozwijała. Ujęcia okraszono zimnymi ogniami wchodzącymi w górny róg kamery. W oczach kilkulatka było to przeżycie porównywalne z filmem 8D W 4K. W tym cały problem, ponieważ moja rodzina to „żywnie przeżywała” dramatyczną akcję.

Już nie pamiętam jak sprawa się wyjaśniła. Czy w radiu podali stosowną informację, czy też następnego dnia wyjaśnili sprawę [były to spokojne czasy bezinternetowe]. Któraś z moich babć szarpnęła się na drogi impuls, żeby zadzwonić do rodziców z pytaniem czy oglądali i o co tu chodzi. Szybko okazało się, że fałszywe informacje mogą być równie atrakcyjne, a nawet bardziej atrakcyjne od prawdziwych. Jeszcze kilka dni później z kolegami w klasie próbowaliśmy robić sobie żarty krzycząc na korytarzach szkolnych „primaaprilis” – wypowiadane ciągiem bez głębszej refleksji.

Świat poszedł na przód. Szybko przyszedł 11 września, wojna w Iraku, wybory 2005, kryzys finansowy 2008, 10 kwietnia w Smoleńsku.. I tak doczekaliśmy naszych czasów zarazy. Jeszcze, gdy teraz poprawiałem ten felieton, na Życiu Stolicy ukazał się artykuł o tym, że od dzisiaj farmaceuta może wystawić nam receptę nawet dla członka rodziny, o ile życie lub zdrowie chorego jest zagrożone. News jest jak najbardziej prawdziwy – chyba, że kancelaria Sejmu robi sobie wulgarne jaja – w co szczerze wątpię. Mimo to, większość komentarzy twierdzi, że to żart na 1 kwietnia.

Sytuacja ta pokazuje przykrą prawdę, jaką jest nasze postrzeganie informacji. Wystarczy rzucić hasło fake news, czy „prima aprilis” [które jest synonimem fake newsa w dniu 1 kwietnia], aby zaszufladkować nawet najbardziej rzetelną informację. To pokazuje też jeszcze bardziej przykrą prawdę o większości informacji, którą nas dziś obrzygują media na każdym kroku i sposobie jej traktowania przez odbiorców docelowych.

A wszystko zaczęło się od tego, że komuś spodobał się żart TVP z 1998. Skoro Telewizja Publiczna o renomie znacznie większej niż obecnie, mogła zrobić coś takiego to czemu ja nie mogę? Żarty tego typu na stałe weszły w harmonogram mediów. Podobnie jak cykliczne przypominanie o dniu babci czy dziadka. Taki jest rodowód fake newsa w Polsce, prima aprilisowy żart Wiadomości.

Exit mobile version