Dwie strony medalu
W PRL komuniści i ich propaganda, „prawomyślni” historycy twierdzili, że przyczyną klęski II Rzeczypospolitej była „teoria dwóch wrogów”. Wróg przecież był jeden, Niemcy i trzeba było współpracować z ZSRR, czego zbrodnicza „sanacja” zrobić nie chciała.
Przekonywano, że paranoicy z obozu pomajowego wymyślili sobie, jakoby II Rzeczypospolitej zagrażało miłujące pokój sowieckie państwo Stalina i zamiast z nim sprzymierzyć się usiłowali kolaborować, oczywiście „antyradziecko”, z Hitlerem. Partyjny historyk niejaki Karol Lapter nawet napisał książkę „Pakt Piłsudski-Hitler”. Czytaliśmy, że minister Beck na polecanie Piłsudskiego kolaborował z Hitlerem, a marszałek Śmigły-Rydz opowiadał dyrdymały jakoby Rosja miała zabrać Polsce duszę, gdy trzeba było porozumieć się z Rosją i dywizje Stalina nie wpuściłyby „hitlerowców” w granice Polski.
Ta opowieść łamała się w momencie, gdy trzeba było przedstawić wojnę Polski z Niemcami w 1939 r. Sojuzniki Stalina mieli wówczas twardy orzech do zgryzienia, bowiem pojawiał się pakt Ribbentrop-Mołotow, sowiecka napaść 17 września i późniejsze sowieckie zbrodnie na Polakach z najgłośniejszą, mordem w Katyniu. Towarzysze wyczyniali cuda, aby to ukryć, przemilczeć, zakłamać. W PRL-owskich opracowaniach kampanii polskiej 1939 r. drukowano mapki walk pokazując Polskę tylko do Bugu i przekonywano, że „wejście” Sowietów 17 września nastąpiło, gdy armia polska została całkowicie rozbita przez Niemców, nie była zdolna do żadnego oporu, a Sowieci tak naprawdę ratowali ziemie zabużańskie II Rzeczypospolitej przed okupacją niemiecką. Opowiadano to tak często i tak długo, że nawet dziś, po upływie 30 lat od zejścia ze świata nieboszczki PRL, są wierzący w tamte bajania.
To wtedy powstało pojęcie „białych plam” w historii Polski, które za sprawą komunistycznej propagandy miały przesłonić zdarzenia niewygodne i wstydliwe dla reżimu. Polakom chciano okaleczyć świadomość, miała zaniknąć pamięć o zwycięstwach i wielkich czynach, zakazana była pamięć o wojnie z bolszewikami 1920 r., Armię Krajową pokazywano jako mało znacząca organizację kierowaną przez nieudolne, zbrodnicze dowództwo, które wywołało Powstanie Warszawskie po to, aby nie pozwolić Sowietom wyzwolić stolicy Polski. Szczególnie znienawidzone było podziemie antykomunistyczne (Żołnierze Wyklęci) przedstawiane jako zgraja bandytów, najgorszych zbrodniarzy. Bohaterowie polscy mordowani w ubeckich katowniach i zakopywani pod osłoną ciemności w bezimiennych dołach mieli być na zawsze zapomniani.
W końcu XX wieku ZSRR zachwiał się, blok sowiecki zaczął rozpadać się, wojska rosyjskie wycofywać się do kraju, ostatnie z nich opuściły Polskę 17 września 1993 r. – dokładnie w 54 lata od napaści. Powstała III Rzeczypospolita, Polska wstąpiła do NATO i Unii Europejskiej. Wydaje się, że nic nie powinno przeszkadzać, aby odrzucić komunistyczne fałsze i przywrócić blask polskich dziejów. Pokazać dokonania i bohaterstwo Polaków, upamiętnić wszystkich tych, którzy zasłużyli się Ojczyźnie. Jednak nie. Stało się coś dziwnego. Pojawił się w mediach, w publicystyce nurt propagujący „narracje” będące lustrzanym odbiciem tego, co propagowali komuniści. Tyle, że ZSRR zastąpiła III Rzesza, a Stalina Hitler!
Mamy pogląd popularny, zwłaszcza wśród ludzi młodych, lub niedouczonych, że w 1939 r. Polacy powinni byli sprzymierzyć się z Niemcami i wspólnie zniszczyć Sowiety, czego głupia „sanacja” zrobić nie chciała. Snują się opowieści jak to Polska uniknęłaby strat, a nawet mogła kończyć II wojnę światową jako mocarstwo kształtujące powojenny ład międzynarodowy (Piotr Zachowicz „Pakt Ribbentrop-Beck”).
Opisujący pożytki jakie miałaby Polska zostając sojusznikiem Hitlera odkurzyli opracowania pisane w II Rzeczypospolitej przez zaciekłego germanofila Władysława Studnickiego. Twierdzą, że on wszystko przewidział i gdyby Beck go posłuchał to ho, ho, ho! Tymczasem Studnicki nie rozumiał jakie były niemieckie dążenia, i że na terenach, które miały być niemieckim Lebensraum nie było miejsca dla sojuszniczej Polski. Pokazywanie, że kolaborowały z Hitlerem Słowacja, Rumunia, Węgry więc i Polska mogła jest nieporozumieniem – wspomniane państwa leżały poza obszarem hitlerowskiego Lebensraum. Współpracujący z Niemcami nacjonaliści białoruscy i ukraińscy, narody nadbałtyckie, ci znajdujący się na terenie przyszłego Lebensraum, mimo uczestnictwa w niemieckich zbrodniach nie doczekali się własnych państwowości – kiedy Stepan Bandera w odebranym Sowietom przez Niemców Lwowie proklamował utworzenie państwa ukraińskiego, sojusznika Niemiec, natychmiast został przez Niemców aresztowany ze swoim rządem i do końca wojny przebywał w obozie Sachsenhausen nota bene z aresztowanym przez gestapo gen. Stefanem Roweckim „Grotem”, zamordowanym 1.08.1944 r. przez Niemców po wybuchu Powstania Warszawskiego.
W interesie Polski było opowiedzenie się po stronie Anglii i Francji, jeśli Polacy nie chcieli – jak przestrzegał Beck – w razie niemieckiego zwycięstwa paść bauerom krów pod Uralem. Nie zapominajmy, że państwo polskie odrodzone po wiekowej niewoli było traktowane przez Europejczyków jako coś tymczasowego, „Saisonstaat”. W Paryżu i Londynie panowało przekonanie, że Polska odzyskała państwowy byt za przyczyną Ententy. Gdyby więc w 1939 r. opowiedziała się po stronie wrogów to po zwycięstwie nad Hitlerem Zachód nie miałby żadnego powodu, aby państwo polskie przywracać. Stalin mógłby Polskę włączyć do ZSRR i nie byłoby żadnego PRL-u. Estonia, Litwa i Łotwa należały do imperium rosyjskiego i były sowieckimi republikami, a Warszawa w carskim imperium była miastem peryferyjnym. Częścią imperium była też Finlandia, swoją twardą obroną odstraszyła Stalina, ale który przecież starał się ją opanować. W każdym razie kiedy Wanda Wasilewska domagała się uczynienia z Polski sowieckiej republiki Stalin, będący pod wrażeniem Powstania Warszawskiego odparł, że nikt przy zdrowych zmysłach nie wnosi do domu gniazda os. Przeszkadzała mu też bardzo obecność Polski w koalicji antyhitlerowskiej. Stalin musiał odpowiadać Churchillowi i Rooseveltowi, że nie będzie włączał Polski do ZSRR, zapewniał, że Polska zachowa odrębność państwową. Tych uwarunkowań by nie było, gdyby w 1939 r. Polska zdecydowała się zostać wasalem Niemiec!
Tego wszystkiego nie wiedział Studnicki, ale powstaje pytanie, dlaczego tego nie dostrzegają też jego dzisiejsi wyznawcy zachłyśnięci wizją defilady polsko-niemieckiej na Placu Czerwonym w Moskwie. W recenzji książki Studnickiego „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej” pisałem: „Współczesnych zwolenników sojuszu z Hitlerem opanowała ślepota historyczna i prawdy dostrzec nie potrafią. Anglicy mają powiedzenie: Among the blind one – eyed man is a king (Wśród ślepców jednooki jest królem). Jak wiadomo jednooki człowiek nie wszystko potrafi dostrzec i dlatego często odmawia się komuś takiemu prawa do prowadzenia samochodu. Przypadłość częściowego widzenia rzeczywistości dotknęła Studnickiego rysującego drogi wyjścia Polski z pułapki wojennej 1939 r. Natomiast to, że dziś ślepcy historyczni uznali go za „proroka” nie dziwi o tyle, że wśród ślepców wszak jednooki is a king.”
https://www.salon24.pl/u/szeremietiew/904014,jednooki-wsrod-slepcow
Po wojnie ktoś zapytał Studnickiego dlaczego nie sformował kolaboracyjnego rządu, a ten odparł – Niemcy nie chcieli!
Polska znalazła się w 1939 r. w śmiertelny położeniu między dwoma zbrodniczymi mocarstwami. Przy czym podstępny zbrodniarz ze wschodu korzystał z polskich kolaborantów, aby zniewolić Polskę. Prostolinijny zbrodniarz z zachodu nie potrzebował ich, on chciał Polaków wymordować. Jeśli więc ustanowiono by medal za kolaborację, to w przypadku Polski miał on dwie strony, rosyjską i niemiecką, a na każdej stronie była zdrada.