ZycieStolicy.com.pl

„Dorwać Kałużę” – polityczny hejt na zamówienie

Nie ma w Polsce polityka, który byłby bardziej dotknięty hejtem niż Wojciech Kałuża. Wicemarszałek województwa śląskiego jest regularnie atakowany przez opozycję i wspierające ją media. Mimo to nie daje się zaszczuć i odważnie mówi, że hejt nie robi na nim wrażenia. Jak twierdzi „Ważne, że Śląsk i Ślązacy korzystają na mojej decyzji, która przesądziła o tym, że stałem się wrogiem numer 1 opozycji.”

W przypadku Wojciecha Kałuży widać też jak w soczewce jakimi metodami posługują się polityczni hejterzy oraz do czego są w stanie się posunąć. Zapraszam na wycieczkę po świecie hejtu na zamówienie i poznanie człowieka, który mu się nie poddaje.

 

Kim jest Wojciech Kałuża?

Wojciech Kałuża to rasowy polityk. Kiedyś przedsiębiorca i wiceprezydent Żor w latach 2008-2014. Jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego oraz Wydziału Nauk Społecznych Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Warszawie. To, co najbardziej świadczy o tym jakim jest politykiem to fakt, że w 2014 roku jako członek Platformy Obywatelskiej starł się w wyborach na urząd Prezydenta miasta Żor i przegrał o zaledwie 889 głosów. Trzeba pamiętać, że jego kontrkandydat z  startował na urząd Prezydenta Miasta z rekomendacji Platformy Obywatelskiej. Kałuża potrafił przeciwstawić się własnej partii politycznej i uzyskać tak dobry wynik. Między bajki należy włożyć opowieści o tym, jak to przypadkowo Wojciech Kałuża znalazł się na liście wyborczej Koalicji Obywatelskiej.

Porażka nie podcięła mu skrzydeł i jako radny ciężko pracował wytykając liczne niedociągnięcia swojemu kontrkandydatowi. W międzyczasie Kałuża stał się członkiem Nowoczesnej. W 2018 roku startował z listy Koalicji Obywatelskiej do sejmiku śląskiego. Uzyskawszy mandat wystąpił z Nowoczesnej i już jako radny niezrzeszony zawarł porozumienie z Prawem i Sprawiedliwością. Umożliwiło to Zjednoczonej Prawicy zebrać większość w sejmiku śląskim i poprawiło wizerunkowo sytuację Zjednoczonej Prawicy po wyborach samorządowych w 2018 roku. To był moment zwrotny w jego karierze politycznej.

Jak twierdzi, jego decyzja nie była podyktowana walką o żyrandol. Chciał działać na rzecz mieszkańców Śląska i tylko porozumienie z Zjednoczoną Prawicą mu to gwarantowało. Polityka zmierzająca tylko do przejęcia władzy, jej podziału i braku działania na rzecz obywateli nie była dla niego atrakcyjna. A to jedyne, co mogła mu zaoferować koalicja partii opozycyjnych.

 

Fala hejtu

Aby zrozumieć dlaczego Wojciech Kałuża stał się takim wrogiem na opozycji, trzeba powiedzieć sobie wprost, że opozycja zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów samorządowych zajmowała się podziałem władzy. Dosłownie dzielono „skórę na Śląsku”. Tak jak odbywało się to w Warszawie, gdzie w ramach Koalicji Obywatelskiej, Platforma i Nowoczesna już wirtualnie dzieliły łupy. Doskonale wiedział o tym bohater mojego artykułu i musiał zdawać sobie sprawę z tego co go czeka.

Kałuża musiał liczyć się z atakiem opozycji.  Jednak w najśmielszych snach nie mógł zakładać jaka będzie jego skala.

Wyobraźcie sobie, że poświęcacie sporo czasu na ułożenie list wyborczych, uzgadniacie plan podziału łupów politycznych. Gdy otrzymujecie oficjalne wyniki  w zasadzie zajmujecie się wybieraniem mebli do swojego gabinetu…, aż tu nagle jeden z radnych sejmiku nie chce pełnić roli przystawki. Nie chce bezmyślnie popierać kruchej większości, która skupiła się na podziale urzędów. Wyobrażacie sobie to zdenerwowanie baronów Platformy i Nowoczesnej?

Wojciech Kałuża zdecydował się wystąpić z Nowoczesnej i zawrzeć porozumienie ze Zjednoczoną Prawicą. Niektórzy mogą powiedzieć, że to była nieczysta zagrywka, bo startował z listy Nowoczesnej i „przeszedł na stronę Zjednoczonej Prawicy”. Odpowiem bez wahania, polityka nie jest przyzwoita. Kocha i nagradza odważnych polityków. Kałuża wykazał się zmysłem wiedząc, gdzie będzie miał większą okazję do realizacji swoich talentów. Nie zrobił tego Władysław Kosiniak-Kamysz, który zawierając porozumienie z PiS w sprawie przeprowadzenia wyborów prezydenckich w maju br. mógł je realnie wygrać w II turze. Nie zrobił tego i spadł na sam koniec politycznej stawki. Druga kwestia to taka, że Kałuża miał pełne prawo podjąć decyzję o współpracy ze Zjednoczoną Prawicą. W Polsce nie obowiązuje zasada związania mandatu z partią. Przypomnę tylko sprawę weksli posłów Samoobrony. Posłowie ugrupowania Andrzeja Leppera mieli podpisać weksle na wypadek zmian braw partyjnych. Takie działanie było wprost nielegalne i przeczyło zasadzie wolnego mandatu. To właśnie wówczas ukuto powiedzenie „Korupcja Polityczna”, która z właściwą korupcją nie ma nic wspólnego.

Ponieważ Kałuża został wicemarszałkiem województwa śląskiego zaczęto oskarżać go o przekupstwo, korupcję polityczną czy zdradę. Sam polityk tłumaczył swoją decyzję chęcią realizacji programu na Śląsku i potrzebą pracy dla dobra regionu. Wierzę mu wiedząc, jak długo przesiaduje w pracy. O tym, jak bardzo Kałuża popsuł szyki opozycji niech świadczy fakt, że 24 listopada 2018 roku na rynku w Żorach protestowało kilkaset osób. Według niektórych była to największa manifestacja w Żorach od czasu upadku komunizmu w Polsce. Oczywiście nie była to spontaniczna akcja ale dobrze zorganizowana fala hejtu, która miała wymóc na nim… no właśnie, co?

„Środowisko, które straciło w wyniku mojej decyzji, swoją pozycję i wpływy, chciało mnie w ten sposób zastraszyć. Uznano, ze najlepiej to zrobić w moich rodzinnych Żorach. Miejscu gdzie przez wiele lat byłem samorządowcem. Chciano wmówić całemu światu, że Żory wstydzą się za mnie. Próbowano mnie w ten sposób zastraszyć. Ten „objazdowy cyrk” mogliśmy i możemy oglądać w różnych miejscach w Polsce, podczas różnych uroczystości. Osoby się zmieniają, przesłanie pozostaje: zły PiS i wszyscy, którzy go popierają. Jednak obywatele już się na to nie nabierają, na te plewy. Coś co miało budzić strach, stało się groteskowe. Ludzie widzą ziarno, które kiełkuje, odczuwają dobrą zmianę, żyje im się po prostu lepiej.”

Stwierdza w rozmowie ze mną Wojciech Kałuża i dodaje:

„Porozumienie z ZP było rzeczą naturalną. Jeżeli jakiś polityk chce działać, budować, tworzyć, to jest to dla niego naturalne środowisko. Miałem dosyć pustosłowia, chciałem działać, a nie odcinać kupony. Teraz widzę, że to był bardzo dobry wybór. Formuła politycznego obozu ZP jest bardzo pojemna. Daje możliwość działania, nie jest w żadnym stopniu ograniczeniem. Łączą nas polskie sprawy. Bardzo ważny dla ZP jest Śląsk. Dla jego pomyślności i rozwoju zawarłem to porozumienie. Mamy jasno określone cele. Realizujemy je krok po kroku.”

Wystarczy tylko pobieżne spojrzenie na to jak przedstawiany jest Wojciech Kałuża w mediach. Te opozycyjne nie szczędzą mu epitetów [przynajmniej tych zakamuflowanych]. Zawsze zdjęcia dobierane w artykułach są średnio korzystne dla wicemarszałka województwa śląskiego. Wszystko wygląda tak, jakby ktoś celowo chciał obrzydzić jego wizerunek. Ten hejt przynosi wymierne efekty. W mediach społecznościowych można znaleźć takie stwierdzenia jak „wykąpać się w kałuży” czyli zmienić przynależność partyjną. Nie zmienia to faktu, że to najobrzydliwsza kampania hejtu ostatnich lat. Można spokojnie porównać ją do tej skierowanej przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, czy przeciwko Andrzejowi Dudzie w ostatniej kampanii wyborczej.

 

„Kałużyzm” i dziennikarze hejterzy

Z przykrością trzeba stwierdzić, że jest pewna grupa dziennikarzy, która z atakowania Wojciecha Kałuży uczyniła sobie sport. Być może wyszli z założenia, że łagodny z usposobienia polityk wiele im wybaczy. Sam Wojciech Kałuża nie chce wskazywać liderów zorganizowanego hejtu który spotkał go i nadal spotyka.

„Nie uczynię tego wobec żadnego dziennikarza ani redakcji. Każdy może sobie sam te fakty zdobyć, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę internetową moje imię i nazwisko. Powiem krótko, ci ludzie nie zdawali sobie sprawy z tego co czynią, nie mieli, albo nie chcieli mieć świadomości tego, że słowo wypuszczone wróblem, wraca wołem. Zasłona miłosierdzia i tyle w temacie…”

Ja nie będę tak wstrzemięźliwy. Wystarczy pobieżne przejrzenie artykułów i wpisów na temat Wojciecha Kałuży, aby znaleźć konkretne przypadki. Do takich dziennikarzy należy Marek Twaróg – redaktor naczelny Dziennika Zachodniego, którego właścicielem jest Polska Press, czyli podmiot wchodzący w skład niemieckiego koncernu Verlagsgruppe Passau. Kilka tygodni temu Twaróg musiał przeprosić asp. sztab. Marka Wypycha zastępcę naczelnika Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu, za nadszarpnięcie jego dobrego imienia w publikacji prasowej. To właśnie Twaróg usiłuje nieudolnie spopularyzować sformułowanie „kałużyzm”.

Równie ostro Wojciecha Kałużę atakował Kamil Durczok – do niedawna prezenter telewizyjny/nie mylić z dziennikarzem. Robił to jeszcze przed swoim wypadkiem na Autostradzie, kiedy to poruszał się na „podwójnym gazie”. W swoim pełnym hejtu nagraniu Durczok stwierdził, że Kałuża: „wywalił w powietrze koalicję, która miała rządzić przez najbliższych 5 lat województwem” – dając tym samym upust poczuciu niespełnionej wizji podziału władzy nad Śląskiem przez Platformę i Nowoczesną.

Podczas nagrania w samochodzie Durczok wypowiedział takie słowa

„Ja panu strasznie współczuję, bo jak pan się pojawi z powrotem w tych swoich rodzinnych Żorach, albo okolicach. Nie wiem gdzie pan tam mieszka, to rad byłbym i dałbym duże pieniądze, żeby być świadkiem pierwszego spotkania z takim wyborcą jak Pan Ziemowit.”

Chodzi o internautę, który wcześniej nazwał Wojciecha Kałużę per „ciulu”. Po chwili Durczok zwracając się do Wojciecha Kałuży dodał:

„Ciężkie chwile przed panem proszę pana.”

Całe nagranie zamieszczone przez Durczoka w mediach społecznościowych można zobaczyć tutaj. Nagranie pochodzi z 21 listopada 2018 roku, kiedy były prezenter TVN nie był jeszcze skompromitowany wypadkiem, w którym prowadził samochód na „podwójnym gazie”.

To nagranie, zachowania poszczególnych dziennikarzy czy zwykłych internautów dobitnie pokazuje skalę hejtu jaka wybuchła przeciwko Wojciechowi Kałuży, który zachował się jak się zachował i miał do tego pełne prawo.

 

Kałuża ma koronawirusa… Hurra!

 Jeśli myślicie, że zorganizowanie w rodzinnym mieście manifestacji, uszczypliwości w internecie i mediach społecznościowych, ataki personalne na rodzinę to hejt, to znaczy, że nic nie wiecie. Był moment, że jedną z najbardziej popularnych informacji dot. epidemii koronawirusa była informacja, że ma go Wojciech Kałuża. Frazy „kałuża koronawirus”, „Wojciech kałuża koronawirus”, „kałuża ma koronawirusa” były najbardziej popularnymi frazami w sieci. Nie brakowało komentarzy, że wicemarszałek województwa śląskiego w jakiś sposób sprawiedliwie zachorował, że to „karma” wraca do byłego polityka opozycji.

kaluza

Komentarze wiszące miesiącami pod artykułami Wyborczej

Kolejne komentarze ze strony Gazety Wyborczej…

 

Upust hejtowi zwolennicy opozycji dali także w komentarzach pod artykułami. To fragment komentarzy pod artykułem w portalu „NaTemat” i pod artykułem na stronie „Gazety Wyborczej”. Ostrzegam, część z komentarzy jest poniżej jakiekolwiek krytyki. Tym bardziej dziwię się, że zostały one opublikowane przez moderację, tak walczącego z hejtem medium jakim jest „Gazeta Wyborcza”.

Dopiero oglądając te wpisy i mając świadomość tego, że nie zostały one usunięte ani ocenzurowane przez administrację portali daje obraz z jakim hejtem i pogardą traktowany jest Kałuża. Jak gdyby jego polityczni przeciwnicy odbierali mu prawo bycia człowiekiem. To naprawdę porażające, jakim przedmiotem nienawiści stał się polityk, który uratował Śląsk przed rządami Koalicji Obywatelskiej.

 

Jak sobie radzić z hejtem w polityce?

Kałuża wbrew temu jak jest przedstawiany w mediach sprzyjających opozycji to twardy facet i dobry polityk. Doskonale rozumie, że polityka to nie jest zabawa dla panien z dobrych domów i czasem trzeba oberwać. Doskonale też zdaje się rozumieć, że będzie rozliczony z tego co zrobił. Na pewno z tego, że zawarł porozumienie ze Zjednoczoną Prawicą, ale też z tego co zrobił i zrobi dla Śląska. Bo nikt inny nie dał mu i nie może dać mandatu jak Ślązacy. Skąd bierze na to siłę?

„Dzisiaj na to co się wtedy działo patrzę inaczej, wtedy było mi przykro, bałem się o moich najbliższych. Szaleństwo tych ludzi stawało się niebezpieczne. Smutne, że paliwo do ich działań dawali i dają im ludzie z immunitetami. Siłę do działania czerpię od mojej rodziny. To oni mi ją dają. Byli i będą przy mnie zawsze. W domu ładuję akumulatory. Patrząc na nich wiem, że postąpiłem słusznie.”

Wicemarszałek województwa śląskiego zauważa, że nie tylko on padł ofiarą hejtu. Fala nienawiści dotknęła także jego rodzinę, co było próbą wywarcia nacisku na jego osobę. Co przykre, falę tę inspirowali lub wywoływali jego dawni koledzy z partyjnych struktur. Dla części jego dawnych wewnętrznych wrogów [w ramach Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej] była to wręcz idealna okazja do rozliczenia.

„Nie mogę zapomnieć tego, że hejt dotknął także ich. Stali się jego celem. W pewnym sensie próbowano ich stygmatyzować. Gdy popatrzymy na to, że sprawa dotknęła moich rodziców, żonę i dzieci, to otrzymujemy zupełnie inny obraz sytuacji. Zobaczymy bezwzględność tych co tym hejtem zarządzali i zarządzają. Rodzina jest dla mnie świętością, dla nich nie, i tym się diametralnie różnimy. Takie zachowania są mi kulturowo obce.”

Według Wojciecha Kałuży skala hejtu jaka spotyka polityka jest wprost proporcjonalna do pozycji jaką zajmuje lub jego dokonań. Hejt towarzyszył i będzie towarzyszył politykom. Jeśli ktoś nie może go znieść w polityce to znaczy, że nie jest to zajęcie dla niego. Trudno się z tym nie zgodzić. Ja mimo wszystko uważam, że to co spotyka Kałużę jest nieproporcjonalne do skali jego „przewinienia”, którego tak naprawdę nie było.

 

Z czego nie jest znany Wojciech Kałuża

 Propagandowa machina hejtu poświęciła dużą ilość pracy aby uczynić z rasowego polityka samorządowego symbol „małego zdrajcy”. Jego zdjęcia stanowiące ilustracje artykułów sprawiają wrażenie celowo dobieranych, aby pokazać go w jak najmniej korzystnym świetle. No i jeśli media sympatyzujące z opozycją piszą o nim, to piszą w kontekście jego porozumienia ze Zjednoczoną Prawicą lub zakażenia koronawirusem.

Kałuża potrafi się uśmiechnąć…

Nigdzie nie przeczytamy, że Kałuża ciężko pracuje na rzecz Śląska, że pozostaje w pracy do późnych godzin [w przeciwieństwie do prezydenta Warszawy…]. Nigdzie nie znajdziemy informacji co realnie wywalczył dla Śląska w ramach swojego porozumienia ze Zjednoczoną Prawicą. Czym konkretnie zajmuje się wicemarszałek i reszta zarządu województwa śląskiego? Na bezdechu można wskazać na zdobywanie dodatkowych środków na rozwój OZE, czyli odnawialnych źródeł energii. Zwiększono środki z regionalnego programu operacyjnego wypłacane beneficjetom o 100 %. Kwota wzrosła z 2.1 mld zł do 4,3 mld zł. Ponad 3 mld zł z RPO trafi na inwestycje z obszaru gospodarki niskoemisyjnej. Oczywiście to nie jedyny zakres obowiązków i zasług. Również dokonań jest znacznie więcej. Władze województwa śląskiego nie wymiękły też, kiedy wybuchła epidemia koronawirusa. Błyskawicznie uruchomiono pakiet wsparcia o wartości 1,4 mld złotych. Wdrożono też pakiet dla mieszkańca i dla turystyki. Województwo śląskie i jego władze wspierają służbę zdrowia. Są to wyzwania i dokonania z którymi wcześniej żaden z Zarządów Województwa nie mógł się utożsamiać.

 

Podsumowanie

Kałuża ma też bliskich i rodzinę, która pada ofiarą hejtu…

Hejt jest wpisany w politykę. Hejtu się nie pozbędziemy, ale czasami jego skala przerasta to, czego można by się spodziewać. Najlepszym podsumowaniem niech będzie odpowiedź Wojciecha Kałuży na pytanie, czy wiedząc co go spotka ze strony dawnych kolegów i koleżanek zrobiłby to samo [zawarł porozumienie ze Zjednoczoną Prawicą] odparł:

„Oczywiście, że tak. Czas, który upłynął utwierdza mnie w tym przekonaniu w 100 %. Hejt, jaki hejt (śmiech), ja jestem Wojciech Kałuża – Polak, Ślązak, katolik, syn, mąż, tata….wicemarszałek Województwa Śląskiego, stojący po stronie polskich spraw, śląskich spraw, ramię w ramię z obozem Zjednoczonej Prawicy. Moją decyzję oceni Bóg i historia. Ja się swoich decyzji nie wstydzę. Ciekawe czy ci, którzy mnie hejtują mogą o sobie powiedzieć to samo.”

rozmawiał Łukasz Pawelski

ZOBACZ TAKŻE: Mój hejt jest lepszy niż twój, czyli podwójne standardy wojny politycznej

Exit mobile version