ZycieStolicy.com.pl

Demokracja biesiadowa – czyli zróbmy sobie protest i zablokujmy pół Warszawy

Warszawiacy cierpią z powodu protestów bo są wyborcami! Wolność zgromadzeń, jedna z pereł demokracji. Oznacza w skrócie, że każdy nawet pojedynczy „rzeźnik-weganin” może w ramach przepisów prawa demonstrować. Ale oczywiście można demonstrować i DEMONSTROWAĆ. W pracy dziennikarza zdarzyło mi się być na jednoosobowych zgromadzeniach i takich całkiem pokaźnych. Za każdym razem jednak zastanawiałem się kto za to płaci… I doszedłem do wniosku, że po trochu płacę ja, płacisz Ty i twoja rodzina. Wreszcie płaci cała Warszawa. I co najważniejsze nikt tego nie liczy, a jak wiadomo niepoliczone szkody nie istnieją. Tak więc składamy straty związane z wszędobylskimi protestami na ołtarzu ofiarnym demokracji. Choć tutaj należy oddać Warszawie co warszawskie. ZTM podliczył straty wywołane niedawnym protestem rolników. Doliczył się 15 tys. i zamierza [przynajmniej tak deklaruje – ściągać co swoje z AGROunii]

Gdy zapytałem znajomych o tym co myślą o takim blokowaniu stolicy zdania były podzielone. Jedni mówią, że to głupota. Drudzy, że taka jest demokracja. Znajomy operator stwierdził, że to dowód na istnienie u nas rozwiniętej demokracji. Gdy był na etacie operatora w Niemczech, takie akcje były normą. Baa, zdarzało się, że pracownicy przemysłu metalowego rozstawiali na środku Berlina ruszty i smażyli te swoje wursty, blokując całe miasto. Ale kto bogatym zabroni… Wolność zgromadzeń prowadzi w Niemczech też do zaskakujących widoków. Grupka anarchistów w liczbie nastu osób spaceruje po Berlinie środkiem ulicy ochraniana przez policję. Oczywiście blokują pół miasta i co najciekawsze triumfalnie piją piwo, podczas takiego spaceru na koszt innych (w Niemczech spożywanie piwa w miejscach publicznych nie jest zakazane). W sumie to chyba gdzieś mam taką wolność, bo sam z niej nie korzystam i tylko tracę, ale chciałbym przespacerować się w asyście policji spokojnie pijąc piwo i żeby to nie było „najdroższe piwo świata”.

Disco na Dmowskiego

będą pasy na rondzie dmowskiegoÓsmego marca z okazji Dnia Kobiet, feministki postanowiły z pompą uczcić swoje święto. A, że nie wypada świętować byle gdzie, to na miejsce swojej manifestacji wybrały Rondo Dmowskiego. Teraz wystarczy użyć naturalnego procesora graficznego jakim jest wyobraźnia i zestawić ze sobą następujące czynniki: 1) piątek, godziny popołudniowego szczytu; 2) najbardziej ruchliwe skrzyżowanie w Warszawie; 3) kilkaset roztańczonych feministek na tym właśnie rondzie, które zostało wyłączone z ruchu. Efekt może być tylko jeden, drogowy carmagedon (taki armagedon tylko w wydaniu drogowym).

Podczas gdy Panie wesoło tańcowały na pohybel samcom wracającym z roboty, Warszawa została sparaliżowana. Można powiedzieć, a co tam jedna demonstracja przecież są inne drogi. Nie w wypadku Warszawy. Korki sięgnęły Trasy Łazienkowskiej i wielu znienawidzonych samców spóźniło się do swoich samic, nie zdążyli kupić kwiatów a w efekcie powiększyła się grupa docelowa feministek – ewidentny sukces protestu.

Podobna sytuacja miała miejsce kilkanaście dni wcześniej. Tym razem to mieszkańcy Wesołej protestowali przeciwko obwodnicy. Sprytnie nie zrobili tego u siebie tylko postanowili zablokować pół stolicy. Efekt podobny jak wypadku roztańczonych feministek, Zakorkowana stolica tuż po 16:00. Stojące tramwaje, pochód 200 osób przez Warszawę, kilka jednostek policji trochę flag, transparentów i korki. Gigantyczne korki. Ale trzeba było przyznać, że było w tym coś sprytnego. Obwodnica powstanie, ale przez chwilę „sfrustrowana 200” mogła poczuć, że odegrała się na warszawce.

Jednoosobowe protesty i protesty kolejowe

Bywają też protesty o niemal zerowej frekwencji. Jest organizator jego kolega i nieporównywalnie więcej policji. Przykład? Bardzo proszę. Jeden z protestów przeciwko ACTA 2 pod siedzibą przedstawicielstwa Parlamentu Europejskiego w Warszawie. Przy okazji bardzo serdecznie pozdrawiam Pana organizatora, którego miałem okazję poznać podczas krótkiej rozmowy. Ten członek Partii Piratów wykazał się olbrzymią inteligencją i taktem. Otóż otworzył i zamknął zgromadzenie. Ku oczywistej uciesze policjantów ochraniających imprezę i warszawskich kierowców. Nie zmienia to faktu, że zgromadzenie miało miejsce na ulicy Świętokrzyskiej i zdaje się tylko wybór spacerowej soboty na dzień zgromadzenia ratował sytuację, bo wcześniej i tak odpowiednio zamknięto ulicę.

Ale nie samymi warszawskimi drogami protesty stoją. Pamiętacie jak niedawno podwykonawca robót na linii kolejowej zablokował ważną centralę kolejową do Warszawy? Kto o tym nie słyszał uprzejmie wyjaśniam. Jedna z firm pracujących na budowie przy remoncie linii kolejowej, która nie była zadowolona ze sposobu rozliczenia jej nakładów pracy, postawiła wszystko na jedną kartę. Jej pracownicy na polecenie szefostwa wjechali na tory kolejowe i nie zjechali. Ale się porobiło, ministerialni urzędnicy przyjechali na miejsce by negocjować. TAK! Powtórzę by negocjować z gośćmi, którzy wjechali wbrew przepisom prawa na tory i je zablokowali. Jak tak wygląda polskie państwo policyjne i brak demokracji w naszym kraju to chyba właśnie stałem się zwolennikiem dyktatury.

Większość moich znajomych było jednomyślnych. Panów powinno się ładnie zakuć w kajdanki, ciężarówki odholować i po sprawie. A tak mieliśmy samozwańczy protest na środku jednej z ważniejszych centrali kolejowych w kraju, tylko czy ktoś policzył koszty kolei i jej pasażerów? No jasne, że nie!

Straty, straty, straty…

Tak – dla swobód obywatelskich. Tylko co organizatorzy poszczególnych akcji protestacyjnych chcą osiągnąć? Znaleźć się w wieczornym wydaniu „Faktów”? Wkurzyć innych? Jeśli tak to nie zmieniałbym systemu. Ale jeśli chcesz realnie wpłynąć na decyzje polityków może organizując protest zrobiłbyś to tak aby ich wkurzyć i maksymalnie utrudnić im życie.

Byłem niedawno na proteście przed Pałacem Prezydenckim. Zebrani byli, tu trzeba przyznać, głośni. Pomysł na to był taki: „jesteśmy głośno, bo budzimy Pana Prezydenta”. Tak, tylko głowy pańśtwa nie było akurat w kraju, w dniu protestu. Z ważną wizytą wyjechał za granicę. Budzono natomiast skutecznie gości hotelu Bristol. Trochę było mi ich żal, ale kiedy przypomniałem sobie, ile kosztuje tam nocleg, nagle przestałem odczuwać współczucie dla ich ciężkiej doli.

Organizator protestu, który skupia się na maksymalnym utrudnieniu życia innym jest głupcem. A to dlatego, że antagonizuje inne grupy społeczne wobec jego własnych postulatów. Będziemy pamiętać, że przez feministki nie zdążyliśmy na samolot a nie, że walczą o prawa kobiet- bez względu jak je pojmują. Na tej samej zasadzie będziemy pamiętać mieszkańców Wesołej. W naszej pamięci wryje się, że nie zdążyliśmy na wizytę do lekarza specjalisty zamiast tego, że za oknami wybudują im obwodnicę. Co więcej nawet będziemy odczuwać przyjemność na myśl o ruchliwej drodze klasy S pod ich oknami. Ot taki mały rewanżyzm.

Jak protestować?

Wiesz, że nie musisz wchodzić z domu, żeby protestować? Wiesz, że wystarczy znajomość procedur administracyjnych, aby doprowadzić urzędników do szewskiej pasji? Tak jak pewien mieszkaniec powiatu ostrowskiego, który przyszedł do sądu zapłacić należne koszty sądowe. Tylko, że zrobił to dwoma workami z bilionem. Kasjerka i dobrane do pomocy pracownice sekretariatu liczyły opłatę cały dzień. Nie trzeba też przypominać akcji „Kartka dla Maćka” organizowanej przez środowisko kibiców Legii. Chodzi o kibica stołecznej drużyny który był przetrzymywany w areszcie na podstawie wątpliwych podstaw. Karta jak korespondencja do każdego osadzonego musiała ocenzurowana przez śledczych. A ile czasu cenzuruje się kilkadziesiąt kartek? Znajomi ze służb twierdzą, że wielu spędzało to sen z powiek.

Czy wiesz, że nie musisz nawet iść na pocztę, aby tak zaprotestować. Wykorzystując internetowe skrzynki podawcze możesz zasypać urzędy wnioskami na które chcą czy nie muszą odpowiedzieć. Może zamiast blokować bez sensu miasto na pół dnia warto sięgnąć po takie formy protestu? Wystarczy kreatywność i trochę samozaparcia. Bo prędzej czy później ktoś, [nie wykluczone, że ja] zorganizuje protest przeciwko „protestom i blokowaniu Warszawy” 😉

Aktualizacja:

Winien jestem małej aktualizacji. W dniu 14 marca 2019 roku miała miejsce pikieta Doradców Rolnych. Pikieta a nie protest! Grupa sfrustrowanych swoimi pensjami doradców pikietowała przed Ministerstwem Rolnictwa. Byli grzeczni, nie blokowali drogi – naprawdę byłem pod wrażeniem kultury osobistej protestujących, a że trochę pobuczeli… No cóż taka rola pikiet. I tu nie sposób odnieść się do akcji AGROunii z 13 marca 2019 roku. Akcja w starym stylu zablokowała Warszawę. Były świńskie łby, palone opony ogólnie niemalże majdan. Szczerze rozumiem. Tak, naprawdę rozumiem o co chodziło. O to, żeby było głośno w mediach o nich. Aby nie jednemu łezka zakręciła się w oku na wspomnienie czasów protestów lat 90-tych. Kultura i spokój nie przebije się do mainstreamu. Palenie opon już tak. Baa spodziewam się innych akcji a możliwości jest naprawdę dużo. Gnojówka na ulicy, bydło pędzone Marszałkowską, kompost na chodnikach, stosy zgniłych jajek. I tylko moja wątpliwość polega na tym, czemu znów cierpią Warszawiacy… a no tak bo są wyborcami!

Felieton został napisany w celu inspiracji niektórych do wdrożenia nowych form protestu. Nie ma na celu zniechęcać czy obrzydzać wolności obywatelskich.

Pikieta “Stop Bankowemu Bezprawiu” przed Sądem Okręgowym

Exit mobile version