Bal amatorów…
Wielu młodych mężczyzn oglądających ów fragment, chciałoby towarzyszyć brawurowej ekipie i przeżyć niesamowitą przygodę! Ja zaś w tym miejscu zdradzę moim wspaniałym Czytelnikom, że nie ma siły na świecie, jaka zawiodłaby mnie pośród to stado nieudaczników i amatorów, zaprezentowane przez słynnego reżysera! Dlaczego? Dlatego, że uważam się za chłopa rozsądnego i nie wlazłbym nigdy pomiędzy durniów trzymających w śmigłowcu broń lufami do góry. Proszę zerknąć na grafikę przedstawiającą wirolot Bell UH-1 Iroquois, popularnie nazywanego „Huey”, maszynę biorącą udział w akcji. Prawie dokładnie nad przedziałem desantowym znajduje się charakterystyczny garb – miejsce, gdzie konstruktorzy umieścili silnik i wszystkie inne najważniejsze elementy helikoptera. Przypadkowy wystrzał spowodowany przez wystraszonego, trzymającego w ten sposób karabinek M16 żołnierza, na pewno uszkodziłby jakieś kluczowe urządzenie i wielka powietrzna peregrynacja zakończyłaby się, w najlepszym wypadku, awaryjnym lądowaniem. Po przeczytaniu niniejszego tekstu proszę by Państwo zapamiętali, iż nie był to żaden pododdział szturmowy, a raczej, skupiony wokół szpulowego magnetofonu, swoisty kącik melomana.
„Tylko Caracali żal…”
I tak źle, i tak niedobrze
Dostrzec gołym okiem można za to kuriozum opisanej przeze mnie, w sposób szyderczy i żartobliwy, sytuacji. Przywołany powyżej protest miał wywołać kolejny medialny klangor po zerwaniu przez Mateusza Morawickiego, ówczesnego ministra rozwoju, przetargu na statki powietrzne. Decyzję o wyborze Caracali podjął w kwietniu 2015 r. koalicyjny rząd PO-PSL, ale z doniesień agencyjnych wynikało, że producent miał bardzo poważne problemy z wypełnieniem wszystkich warunków umowy. Nie mam najmniejszego zamiaru zanudzać Państwa szczegółami technicznymi czy parametrami sprzętu, ale chcę zwrócić uwagę na niesamowicie krótkie życie całej afery. Kto dziś pamięta o Konradzie Maternie? Być może pamiętają o nim krakowscy sędziowie, którzy skazali go na kilka lat pozbawienia wolności za werbowanie kobiet do prostytucji i prokurator, zapowiadający odwołanie od wyroku. Szczerze mówiąc nie wiem i nie chcę wiedzieć, jak potoczyły się dalsze losy tego człowieka, ale wspomnienie o nim powróciło do mnie 25 stycznia br., w dniu, kiedy Mariusz Błaszczak podpisał umowę na zakup amerykańskich śmigłowców Black Hawk. Wtedy też pojawiły się kohorty fachowców i znawców bojowego użycia sprzętu latającego, potępiających w czambuł wybór szefa MON. Sądzę, że ludzie ci większość wiedzy zaczerpnęli głównie z filmu Coppoli, bo już po kilku godzinach zwyczajnie zabrakło im argumentów i cała sprawa również ucichła. Nie traktujmy takich głosów poważnie w przyszłości, nabierzmy do nich niezbędnego dystansu, a jeśli damy się chwilowo ponieść nastrojom to włączmy melancholijną muzykę i zaszyjmy się na kilka chwil w naszym prywatnym kąciku melomana.
Howgh!