Część stołecznych szpitali mimo najnowszych zaleceń NFZ stara się nie wstrzymywać planowych zabiegów, jeśli nie jest to niezbędne. Jak podkreślają przedstawiciele placówek, wielu pacjentów czeka na zabiegi od dłuższego czasu, a wydłużanie tego oczekiwania działa na ich niekorzyść.
W poniedziałek Narodowy Fundusz Zdrowia zalecił ograniczenie do niezbędnego minimum lub czasowe zawieszenie udzielania świadczeń wykonywanych planowo. Zalecenie wydano na polecenie ministra zdrowia w związku z rosnącą falą zachorowań na COVID-19, by zapewnić dodatkowe łóżka szpitalne pacjentom wymagającym pilnej hospitalizacji.
Przyjęć nie planuje wstrzymać na razie Mazowiecki Szpital Bródnowski. Jak powiedział jego rzecznik Piotr Gołaszewski, w środę w tej sprawie odbyło się spotkanie z ordynatorami szpitala.
My tę rekomendację odbieramy jako zapalenie pewnej lampki awaryjnej, ale jest to pewna rekomendacja, zalecenie. Z całą świadomością, że czas robi się trudniejszy (…), my, jako Szpital Bródnowski, mamy przed sobą postawione takie zadanie, żeby jednak w znacząco większym procencie być miejscem opieki nad pacjentami, którzy są niecovidowi
– podkreślił.
Kontynuujemy planowe przyjęcia i obserwujemy, co się dzieje. Mamy poczucie, że osoby, które są u nas w tym planie, to w zdecydowanej większości osoby, którym zabiegi już były przesuwane, więc one już często czekają bardzo długo. Z pacjentów planowych te osoby coraz bardziej przesuwają się w stronę osób, które naprawdę potrzebują pomocy
– mówił Gołaszewski.
Im dłużej pacjent planowy czeka na zabieg, tym bardziej staje się pacjentem, który jest już w pierwszej linii potrzeby medycznej
– dodał.
O „zaniepokojeniu” w związku z rekomendacjami NFZ mówił z kolei rzecznik prasowy Szpitala Wolskiego Adam Buczkowski.
Troszeczkę zaniepokoiła nas sytuacja, w której ta decyzja tak nagle została podjęta
– powiedział, dodając, że jego zdaniem decyzja zapadła również „trochę na przekór oczekiwaniom pacjentów”.
Jeśli chodzi o planowe przyjęcia, placówka planuje reagować „elastycznie”.
Mamy różnych pacjentów, w różnym stanie, częściowo oczekują oni na wykonanie zabiegu od dłuższego czasu i niewykonanie tego planowego zabiegu może doprowadzić do pogorszenia stanu zdrowia i przyjęcia w trybie pilnym – tego chcielibyśmy uniknąć
– podkreślił Buczkowski.
Jak tłumaczył, w obecnej sytuacji trzeba wziąć pod uwagę linię, która pokazuje trend wzrostu zachorowań.
Posługując się tą linią, będziemy wyliczali – pewnie w trybie kilkudniowym – potencjalne zajęcie łóżek
– mówił.
Przyznał, że w ostatnich dniach placówka otrzymała szereg telefonów od zaniepokojonych pacjentów, którzy bali się, że ich zabieg zostanie odwołany.
Tutaj już trzeba dodatkowej pracy, żeby ocenić stan pacjenta i jednocześnie obserwować wzrosty zachorowań tak, żeby zagwarantować te zabiegi
– powiedział.
Nieco inaczej sytuacja wygląda w Szpitalu Czerniakowskim. Jego rzecznik prasowy Marcin Wiśniewski podkreślił, że placówka – która w dalszym ciągu jest szpitalem częściowo przeznaczonym dla pacjentów z COVID-19 – zaczęła przywracać świadczenia dla pacjentów niecovidowych, natomiast chodzi jedynie o zabiegi pilne lub o charakterze onkologicznym.
Było planowane przywrócenie działalności w większym zakresie, ale teraz, po komunikacie NFZ, będzie to przesunięte na późniejszy okres
– przyznał rzecznik szpitala.
PAP/AS
Wojewoda zaapelował do dyrektorów szpitali o wsparcie Szpitala Południowego