Site icon ZycieStolicy.com.pl

„Czas intensywnej pracy”

francja

Na szczęście – głównie dla owej szanownej instytucji – nie pracowałem, nie pracuję i raczej nie będę pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, dlatego posiadam komfort pisania tego co myślę, a nie tego co wypada i należy. W związku z powyższym, marzy mi się, aby ten 2021 rok był czasem przemeblowań na scenach politycznych Europy Zachodniej, ze szczególnym uwzględnieniem Francji i Niemiec. Co prawda, do kwietnia 2022 r., czyli do elekcji prezydenckiej nad Sekwaną mamy jeszcze grubo ponad rok, ale Emmanuel Jean-Michel Frédéric Macron musi zacząć myśleć o tym okresie już teraz i to bardzo energicznie. Moi Czytelnicy pamiętają zapewne doskonale, że poprzednie wybory dały obecnemu lokatorowi Pałacu Elizejskiego zwycięstwo nad Marine Le Pen, jednak w I turze przewaga wyniosła raptem 2,71 proc. Ów werdykt zobrazował w pewien szczególny sposób nastroje społeczeństwa francuskiego i oddał emocje w nim dominujące. Finalne rozstrzygnięcie, zakończone wynikiem 66,10 proc. do 33,90 proc., nie było wskazaniem kandydata En Marche!, a raczej niedopuszczeniem do władzy Frontu Narodowego, czemu w dużej mierze przysłużyły się liberalne media. Moje powyższe rozważanie jest jedynie teoretyczne, doskonale zdaję sobie sprawę z proporcji zwycięstwa Macrona, wiem, że przewaga oddanych nie niego głosów była miażdżąca i wyniosła ponad 10 mln, ale chcę też przypomnieć, iż kart pustych i nieważnych wyjęto z urn nieco więcej niż 4 mln. To kompletnie zmienia obraz wydarzeń sprzed lat, spędza zapewne sen z powiek członkom sztabu wyborczego prezydenta V Republiki i jest zapowiedzią nadejścia dla nich czasu intensywnej pracy.

Czas intensywnej pracy czeka głównie ekonomistów, ponieważ dług publiczny Francji przekroczył w ubiegłym roku 114 proc. PKB. Paryż próbuje wymusić na Berlinie wsparcie dla swojego skarbca poprzez „dosypanie” do niego pieniędzy z europejskiej szkatuły, ale rzecz cała idzie opornie, ponieważ każde państwo na Starym Kontynencie ma potrzeby wręcz nieskończone. Papierkiem lakmusowym faktycznej atmosfery panującej w ludzie był ruch żółtych kamizelek, który organizował intensywne protesty przez ponad 14 miesięcy i został „spacyfikowany” dopiero pandemią COVID-19 na wiosnę 2020 r. Warto podkreślić determinację głównie białych, pracujących Francuzów, domagających się konsekwentnie poprawy warunków płacowych, nieustraszenie ścierających się ze słynącą z brutalności, utrzymywaną z ich podatków policją. W każdy weekend urządzano demonstracje rozpędzane przy pomocy pałek i gazu łzawiącego, a kamery ukazywały, między innymi, stojących pokornie, odzianych w togi prawników, wokół których uwijali się, butnie wymachujący swoim orężem, stróże ładu publicznego. Nikt, żaden mecenas, sędzia czy prokurator, nie śmiał nawet mrugnąć agresywniej powiekami w kierunku mundurowych, zdając sobie najprawdopodobniej sprawę, że każda akcja z jego strony spotka się z bolesną reakcją. W tym miejscu pokornie chylę czoła przed wszystkimi funkcjonariuszami, którzy zabezpieczali nadwiślańskie marsze Komitetu Obrony Demokracji i przez długie miesiące nie dali się ani razu sprowokować. Ba, ja wciąż pamiętam młodego człowieka odzianego w niebieski uniform, proszącego kilkukrotnie Władysława Frasyniuka o okazanie dowodu osobistego lub innego dokutemu potwierdzającego tożsamość. Przypominam, że kilka chwil wcześniej stacje telewizyjne namiętnie relacjonowały wynoszenie Frasyniuka przez policjantów w rejon, gdzie miały być prowadzone z nim dalsze czynności. Dziś ten obraz budzi me osobiste politowanie, a samo zachowanie Frasyniuka jest dla mnie żałosne. Chciałbym zobaczyć ową butną „legendę opozycji” zachowującą się tak samo gdzieś w rejonie paryskiego placu Charles’a de Gaulle’a. Ostatnią koszulę oddaję na zakład, że szóstką koni bym tam buńczucznego pana Władysława nie zawlókł, bo rzecz cała mogłaby się skończyć dolegliwie. Czasem warto obserwować otoczenie i wyciągać wnioski z przeszłości, aby nie dać się zaskoczyć teraźniejszości.

Teraźniejszość jest bardzo burzliwa i obawiam się, że ten stan rzeczy będzie trwał jeszcze bardzo długo. Nieco zapomniany już kryzys imigracyjny oraz brak codziennych doniesień agencyjnych o łodziach płynących z Afryki do Europy, na pokładach których znajdują się ciemnoskórzy mężczyźni szukający lepszego bytu, wcale nie oznacza, że problem nie istnieje. Frustracja społeczeństwa francuskiego będzie rosła, co zostanie dostrzeżone przez mądrych inżynierów dusz i strażników demokracji liberalnej. Uważam, że już wkrótce podejmą oni kroki pozwalające zwyciężyć ponownie Macronowi. Nie wiem jak to zrobią, ale na pewno wyciągną wnioski z lekcji amerykańskiej i będą usiłowali powstrzymać próby rozhuśtania nastrojów, a także zablokują powstanie oddolnych ruchów narodowych. Mając media i posiadając ciche poparcie niemieckich chadeków, swój cel osiągną. Skąd ta teza? Z obserwacji wyborów w Stanach Zjednoczonych. Prosta zależność – jeśli ruch Black Lives Matter skompilowany ze skutkami pandemii był w stanie wysadzić z siodła Trumpa, to uspokojenie społeczeństwa, lekkie poprawienie warunków bytowych i właściwy przekaz medialny, pozwolą na reelekcję panu Emmanuelowi. Gdyby przy urnach coś poszło źle, to klika prostych sztosów pozwoli naprawić błędy głosujących, a przegranemu zostanie tylko ronienie łez. Mam nadzieję, że ktoś w Warszawie wyciąga podobne wnioski i usiłuje zrobić cokolwiek, aby podobny scenariusz nie powtórzył się w Polsce, dlatego wszystkich nas czeka teraz czas intensywnej pracy.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 04 stycznia 2021 r.

Rusza narodowe szczepienie przeciwko COVID-19

Exit mobile version