ZycieStolicy.com.pl

Bój to jest ich ostatni

Fot: TVP

Bój to jest ich ostatni

Konflikt w Agorze i publikacja przez TVP nagrań Michnika z Jaruzelskim przybliżają nas do końca pewnej epoki emocjonalno-politycznej w polskim życiu publicznym: czasu wojen obrońców własnych biografii, którzy uczynili oręż z samego faktu jej posiadania. 

Jakieś 10-15 lat temu bylibyśmy świadkami małego trzęsienia ziemi. Dziś obie sprawy mają wymiar niszowych newsów. Czy to źle? Przeciwnie. Historia III RP stanowi opowieść o uprzywilejowaniu jednych kosztem drugich, o zajmowaniu pozycji w biznesie i mediach przy wykorzystaniu politycznego handicapu. Tylko że ta historia mało kogo już dziś obchodzi – poza samymi zainteresowanymi, czyli beneficjentami i przegranymi procesu zainicjowanego w Magdalence i przy Okrągłym Stole. Wszyscy oni są dziś obrońcami swoich dróg życiowych i wyborów politycznych, ale w formie starannie opracowanych i podanych do wierzenia czytanek. Jarosław Kaczyński nie jest tu wyjątkiem. Wraz ze środowiskiem PiS wyrósł dzięki pracowicie kreowanej legendzie polityka moralnie czystego, nieumoczonego w układ z komuną i w złodziejską prywatyzację realizowaną przez „liberałów-aferałów”. Problem w tym, że za finanse partii Kaczyńskiego przez lata odpowiadał były współpracownik SB, a podwaliny pod gospodarcze zaplecze projektów politycznych – istniejącą do dziś spółkę Srebrna – Kaczyński położył dokładnie w taki sam sposób jak Adam Michnik negocjujący z komunistami przydziały papieru na druk „Gazety Wyborczej”. Kaczyński z koncesji otrzymanych od komunistów skorzystał po prostu mniej umiejętnie, doprowadzając do rynkowej marginalizacji tabloidowy i niezwykle popularny swego czasu „Express Wieczorny”, który zmienił w partyjny biuletyn Porozumienia Centrum. Co do tzw. złodziejskiej prywatyzacji zaś, to chyba mało kto z wyborców PiS pamięta, że bynajmniej nie Tusk, a rząd Kaczyńskiego sprzedał Rosjanom Stocznię Gdańską, by po 11 latach nakazać jej odkupienie premierowi Morawieckiemu. 

800px Adam Michnik 2018 IICzy zatem jeremiady prawicowych publicystów gromiących po raz milion sto dwudziesty będącego dziś cieniem samego siebie Michnika można traktować poważnie? Ot, powtarzanie zgranej mantry, której sens sprowadza się do utwardzania betonowej fanbazy. Pamiętajmy, że nawet wyzuta z wiarygodności Telewizja Polska jest w obecnej sytuacji najważniejszym narzędziem władzy PiS. Prawie 2/3 widzów publicznego nadawcy to osoby 60+, więc tego typu atak „bombą biograficzną” może jeszcze na nich oddziaływać – jest szansa, że pamiętają przynajmniej kim był Michnik w latach 90. Młodsi odbiorcy nawet tej burzy w szklance wody nie zauważą, podobnie jak gniewnych manifestów naczelnego „Wyborczej” skierowanych do zarządu medialnej korporacji, w ramach której ego wielkiego Adama nie może się zmieścić.

Doprawdy lepiej dla Polski, żeby Michnik z Kaczyńskim grzejąc kości w słońcu spotkali się na partyjce szachów w parku w niedzielne popołudnie i tam, popijając herbatkę z termosu rozstrzygali wyniki przeszłych bitew jak Napoleon na Świętej Helenie. Na nieszczęście nadal próbują zawracać nam głowę prześladującymi ich fobiami, jeszcze chcą żywić się zasianą dawno nienawiścią, wciąż pragną przy pomocy mediów zarządzać emocjami topniejących z roku na rok szeregów wrogich sekt wyznawców i wazeliniarzy.

Gdyby szacowni starcy byli już na zasłużonej emeryturze, niepublikowane taśmy z przejętego przez IPN archiwum Teresy Torańskiej mogłyby posłużyć do opracowania ciekawych materiałów pomocniczych do lekcji historii najnowszej, na którą zawsze brakuje w szkołach czasu. Przeważyła jednak potrzeba dostarczenia amunicji w brudnej wojnie o to, „kto stał tam, gdzie stało ZOMO”. Gdyby IPN udostępnił to nagranie któremuś z historycznych youtuberów – zrozumiałbym. A tak zostało po prostu zużyte w ostatnim boju postsolidarnościowych dziadków, którzy nawet nie zdążą młodym ludziom wytłumaczyć po co przed czterdziestu laty do pewnej kopalni na Śląsku wjechały czołgi. I że nie chodziło wcale o obronę klimatu.

Exit mobile version