Site icon ZycieStolicy.com.pl

Analityk OSW: mało prawdopodobne, by Jewgienij Prigożyn zatrzymał się na Białorusi na dłużej

Rosja Bialorus

Jest mało prawdopodobne, by Jewgienij Prigożyn zatrzymał się na Białorusi na dłużej – ocenia analityk OSW Kamil Kłysiński. Oznaczałoby to „potencjalne ryzyka” dla białoruskich władz. Na razie nie potwierdzono przemieszczenia wagnerowców na Białoruś.

„Po +wyjaśnieniach+ ze strony Władimira Putina i Alaksandra Łukaszenki w sprawie tzw. buntu Prigożyna i ustaleń, które go zakończyły, obraz jest jeszcze bardziej zaciemniony niż wcześniej. Jedno jest jednak pewne: długotrwała obecność Jewgienija Prigożyna na Białorusi nie jest w interesach Łukaszenki” – mówi PAP Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich. Na razie, jak zaznacza ekspert, nie ma dowodów na to, by siły najemników przemieszczały się na Białoruś.

„Strona ukraińska, żywotnie zainteresowana sytuacją na Białorusi ze względu na własne bezpieczeństwo, uspokaja, że na razie zagrożenia ze strony sił Wagnera na Białorusi nie ma. Ukraińcy twierdzą, że nie ma na razie przemieszczenia tych formacji na terytorium Białorusi. Podobnej treści oświadczenie wydała strona amerykańska. Także białoruskie niezależne kanały monitoringowe, zazwyczaj bardzo wiarygodne, nie zaobserwowały przybycia tych sił” – dodaje Kłysiński.

„W tej sytuacji należy przede wszystkim z uwagą obserwować sytuację” – zaznacza. Wskazuje, że również w białoruskich mediach państwowych osoby zbliżone do władz „nie wykazują entuzjazmu do ewentualnego przemieszczenia się wagnerowców na Białoruś”. „Jeden z czołowych komentatorów Łukaszenki Alaksandr Szpakouski twierdził m.in., że Prigożyn był na Białorusi i prowadził rozmowy o warunkach. Czyli nawet on na razie nie potwierdził, że jakieś siły zostały przemieszczone. Co ciekawe, on sugerował również, że wagnerowcy mogliby ochraniać jakieś +białoruskie projekty w Afryce+” – relacjonuje analityk.

„Oczywiście będzie wokół tej sprawy jeszcze dużo szumu informacyjnego, ale wydaje mi się, że Białoruś – o ile potwierdzą się informacje, iż Prigożyn tam faktycznie trafił – będzie dla niego przystankiem w drodze do jakichś bardziej oddalonych lokalizacji, np. w Afryce czy innych egzotycznych regionach. ” – zasugerował rozmówca PAP.

„Z punktu widzenia Alaksandra Łukaszenki to jest problem i ryzyko” – ocenia Kłysiński. Białoruski lider jest bardzo wyczulony na punkcie kontroli resortów siłowych. „Trudno mi uwierzyć, że wpuściłby na ten teren tak nieprzewidywalną i groźną postać jak Prigożyn” – dodał.

Błyskawiczny bunt Prigożyna zakończył się w sobotę po tym, jak Alaksandr Łukaszenka ogłosił się głównym negocjatorem „deeskalacji”, zaś Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, oznajmił, że Grupa Wagnera „przeniesie się na Białoruś”.

Od tej pory sprawę komentowali także Władimir Putin i sam Łukaszenka, nie wnosząc jednak do niej wiele jasności. Putin powiedział m.in., że wagnerowcy mogą dołączyć do regularnych jednostek ministerstwa obrony w Rosji lub „wyjechać na Białoruś”. Łukaszenka nie powiedział wprost, że struktury najemniczej Grupy Wagnera mogą się przenieść na Białoruś. W rozmowie ze swoim ministrem obrony wskazał jednakże, że „nie trzeba się ich bać”, a od doświadczonych – jak mówił – dowódców można się wiele nauczyć, pośrednio sugerując, że mogliby oni trafić na Białoruś jako instruktorzy.

„Ten pomysł też trudno oceniać, chociaż część ekspertów uznało to za jeden z możliwych scenariuszy – że wagnerowcy mogliby np. szkolić białoruski specnaz. W białoruskim wojsku, zwłaszcza w jednostkach uznawanych za elitarne, mogłoby nie być najlepiej przyjęte, że za ich szkolenie mają odpowiadać jakieś typy spod ciemnej gwiazdy” – mówi Kłysiński.

„Ja trzymam się tezy, że Łukaszenka nie był inicjatorem swojego udziału i roli w tych rozmowach i ustaleniach, bo sam pomysł, by ściągać na Białoruś formację zbrojną, która wystąpiła przeciwko Putinowi i właśnie dokonała próby buntu w Rosji, idąc na Moskwę, jest mu kompletnie nie na rękę. Moim zdaniem on został wciągnięty w tę grę” – mówił Kłysiński.

„Oczywiście, sam Łukaszenka próbuje maksymalnie przedstawić tę sytuację jako swój sukces. Chociaż jednocześnie miarkuje swoich propagandystów: nie róbcie ze mnie bohatera. Być może chodzi o to, żeby za bardzo nie epatować tą rolą wybawcy w obliczu ewidentnego upokorzenia Władimira Putina” – dodał analityk.

W mediach pojawił się szereg niepotwierdzonych informacji – o obozach dla wagnerowców, o samolocie Prigożyna, który miał wylądować w Mińsku we wtorek rano, a potem z niego wylecieć do Rosji. W propagandowych białoruskich sieciach społecznościowych była również mowa o tym, że wagnerowcy mogliby zostać wysłani na białoruską granicę z Ukrainą, Polską czy Litwą.

„Co do obozów czy jakichś obiektów, budowanych na Białorusi również nie było dotąd potwierdzenia – ani oficjalnego, ani niezależnego, że są one powiązane z Grupą Wagnera. W przeszłości obserwowaliśmy przypadki, gdy podobne obiekty powstawały dla rosyjskich rekrutów szkolonych na Białorusi” – mówi Kłysiński.

W środę wicepremier Jarosław Kaczyński ogłosił na konferencji prasowej, że w związku z obecnością grupy Wagnera na Białorusi została podjęta decyzja o wzmocnieniu naszej obrony na granicy wschodniej. „Polityka bezpieczeństwa jest z natury rzeczy nastawiona na najczarniejsze scenariusze i kierując się tą zasadą, musieliśmy tego rodzaju decyzje podjąć” – mówił Kaczyński.

Źródło: PAP.

Exit mobile version