ZycieStolicy.com.pl

ABC bezpieczeństwa Europy

ABC bezpieczeństwa Europy

Geografowie zawracali uwagę na położenie Polski w Europie znajdującej się na przewężeniu kontynentu, nazywanym też pomostem, między Bałtykiem a Morzem Czarnym. W Europie można wskazać trzy takie przewężenia (są jeszcze francuskie i niemieckie); w każdym państwo najsilniejsze (Francja, Niemcy) dążyło, aby panować nad całym takim pomostem/przesmykiem. W przypadku Polski było to widoczne w poglądzie, że powinna ona rozciągać się „od morza do morza”, czyli do Bałtyku do Morza Czarnego. I rzeczywiście po stworzeniu wspólnoty Królestwa Polskiego z Wielkim Księstwem Litewskim tak się stało, dynastia Jagiellonów władała terytoriami rozciągającymi się między wspomnianymi dwoma morzami.

Jagiellon countries 1490

Polska kontrolując przesmyk/pomost bałtycko-czarnomorski spełniała w Europie niezwykle ważną funkcję, stawała się Antemurale Christianitatis, „Przedmurzem” Europy broniącym ją przed najazdem obcych cywilizacji, Mongołów, Tatarów, Turków, Moskali. Widoczne jest to zwłaszcza, gdy przypomnimy dwie wielkie bitwy, Wiedeń 1683 r. , gdy wojska króla Jana III Sobieskiego powstrzymały inwazję turecką na Europę i Warszawę 1920 r.  – wojska dowodzone przez Józefa Piłsudskiego zatrzymały inwazję bolszewicką na Europę. 

Ta pozycja przedmurza wymagała dysponowania odpowiednim potencjałem zdolnym zatrzymać agresorów. Niestety wraz z degradacją I Rzeczypospolitej, utratą wpływów w rejonie Czarnego Morza, najpierw na kierunku południowo-wschodnim, a następnie także na wschodzie (Ukraina) sprawiło, że potencjał jakim dysponowali Polacy okazał się niedostateczny – widoczne to było szczególnie we wrześniu 1939 r., kiedy na ziemiach polskich za sprawą Niemiec i Rosji doszło do wybuchu II wojny światowej.

Marszałek Piłsudski powtarzał, że przegrał swoje życie bowiem nie zdołał stworzyć wielkiego państwa federacyjnego z którym Europa musiałaby się liczyć. Nie powiodła się Polakom budowa wspólnoty państw Międzymorza „między Niemcami a Rosją” i w końcowych latach II Rzeczypospolitej odpornego na naciski Niemiec bloku „Trzeciej Europy”. Polskie propozycje powołania ośrodka siły, który byłby w stanie oprzeć się tak Rosji jak i Niemcom nie znalazły zrozumienie w państwach podobnie jak Polska zagrożonych przez te mocarstwa. 

Potrzeby odbudowy Rzeczypospolitej, państwa zapewniającego bezpieczeństwo regionu nie rozumiały zwycięskie w I wojnie światowej mocarstwa, a zwycięskie w II wojnie światowej po prostu Polskę zdradziły oddając ją Stalinowi. Polskie próby restauracji przedrozbiorowej Rzeczypospolitej były uważane na Zachodzie za przejaw „polskiego imperializmu”. Nawet obrona Europy przed zalewem bolszewickim w 1920 r. też niczego Zachodu nie nauczyła. Zarówno mocarstwa Zachodu, ale też i narody Europy Środkowo-Wschodniej nie rozumiały pozytywnej roli jaką w procesie zapewnienie Europie bezpieczeństwa mogłaby odegrać silna Polska. 

Rozbiory Rzeczypospolitej w XVIII w. wytworzyły niebezpieczny układ sił w centrum kontynentu. W rezultacie rozbiorów po opanowania terytoriów polskich, ukształtowała się potęga Prus, które zjednoczyły państwa niemieckie w mocarstwową i agresywną, rozpychająca się w świecie II Rzeszę. Jednocześnie dokonał się awans Rosji na wielkie mocarstwo, którego ambicje imperialne, po opanowaniu ziem Rzeczypospolitej, wpływały na losy Europy. Imperialne zapędy Berlina i Petersburga/Moskwy wywołały zgubne dla świata następstwa. 

Wstępem do dwudziestowiecznych wojen wschodu z zachodem były kampanie przeprowadzone w pocz. XIX w. przez cesarza Napoleona. Otóż gdyby w centrum Europy znajdowała się wówczas potężna Rzeczpospolita, państwo sławione za wprowadzenie zmian ustrojowych bez rozlewu krwi (Konstytucja 3 Maja) to Francuzi nie mieliby sposobności do marszu na Wschód, a Rosjanie na zachód. To w tamtym okresie (w 1814 r.), kanclerz austriacki Klemens Metternich zauważył, że rozbiory Polski stały się źródłem powikłań i katastrof w Europie. 

Z kolei Napoleon nie musiał przegrać, gdyby siły przeznaczone na wyprawę moskiewską (Wielka Armia) użył do odbudowania Rzeczypospolitej i nią odgrodził się do rosyjskiego mocarstwa. Jeżeli Księstwo Warszawskie (157 tys. km2) zdołało wystawić w 1812 r. ponad 100 tysięcy wojska, to nie trudno wyobrazić jak wielką armię mogłaby sformować Rzeczpospolita na terytorium kilka razy większym (w 1771  r.  było to 733 tys. km kw2). Jest oczywiste, że potężna i bitna armia Rzeczypospolitej dowodzona przez takiego dowódcę jak książę Józef Poniatowski nie wpuściłaby wojsk rosyjskich do Europy. Francja Napoleona byłaby niezagrożona.

Odbudowa Rzeczpospolitej mogła też być w interesie przeciwników Napoleona. Mogłoby nie być wyprawy Napoleona na Rosję w 1812 r., gdyby wcześniej car Aleksander zrealizował plan księcia Adama Czartoryskiego, który w 1803 r. proponował, aby Rosja odebrała Prusom i Austrii polskie ziemie, zjednoczyła je z ziemiami zaboru rosyjskiego i odtworzyła Rzeczpospolitą w składzie rosyjskiego imperium, z carem jako królem Polski.

Politycy rosyjscy skarżą się, że Rosja wielokroć doświadczała napaści z Zachodu. Zapominają, że gdyby caryca Katarzyna nie unicestwiła Rzeczypospolitej, to nie było by wojny Rosji z Niemcami w 1914 r. Także zanim doszło do ataku niemieckiego na ZSRR w 1941 r. wcześniej Stalin pomógł Niemcom w zniszczeniu Polski. 

W Rosji podtrzymuje się mit o rzekomym polskim zagrożeniu. Odkurzono nawet zdarzenie sprzed czterystu lat i ustanowiono święto państwowe – Dzień Jedności Narodowej na pamiątkę „wypędzenia Polaków”. Prezentowana jest fałszywa opowieść jakoby w 1612 r. doszło do rosyjskiego zrywu narodowego przeciwko polskim okupantom. Tymczasem Polacy byli na Kremlu w następstwie zaproszenia królewicza Władysława na carski tron. Pisze rosyjski historyk Lew Szylnik: „…koronacja Władysława na moskiewskiego cara rokowała dla Rusi wspaniałe perspektywy. (…) A więc Władysław zostaje ruskim carem, a po jakimś czasie z prawa dziedziczenia – także królem Rzeczypospolitej. Marzenia słowianofilów ziściłoby się jeszcze w XVII w. – przeklęty polski problem zniszczony w zarodku! Ogromne imperium, rozciągające się od Morza Czarnego do Bałtyku i od Karpat i Wisły po Daleki Wschód, istnieje nie na papierze geopolityków,  a w rzeczywistości, zmuszając do liczenia się z nim najsilniejsze monarchie Europy Zachodniej. 

Zastanawia też niemieckie pragnienie posiadania wspólnej granicy z Rosją. Niemcy dwa razy z nią graniczyły i dwa razy źle na tym wyszły. Pierwszy raz granica niemiecko-rosyjska powstała w XVIII wieku, po rozbiorach Rzeczypospolitej. Wówczas nie tylko Pomorze i Śląsk znalazły się pod niemieckim panowaniem, ale także kolebka polskiej państwowości Wielkopolska. W 1914 r. wybuchła wojna Niemiec z Rosją i w 1918 r. powstało odrodzone państwo polskie. Niemcy musieli opuścić Pomorze, Wielkopolskę i Górny Śląsk. Drugi raz Niemcy mieli granicę z Rosjanami po rozbiciu Polski we wrześniu 1939 r., a w 1945 r. utracili na jej rzecz terytorium na wschód od Odry i Nysy oraz rejon Królewca – na rzecz Rosji. 

Inaczej było w przypadku graniczenia z Polską – sąsiedztwo to zapewniało Niemcom bezpieczną granicę. I. Rzeczpospolita nie odbierała słabym i skłóconym państewkom niemieckim Śląska i Zachodniego Pomorza. Nie ma też wątpliwości, że gdyby nie wywołana przez Niemcy II wojna światowa, to Wrocław, Olsztyn i Szczecin byłyby nadal niemieckie. Wielu Niemców nie dostrzega jak zbawienne dla ich bezpieczeństwa jest istnienie silnej Polski, natomiast pragnie, nawet dziś, „sąsiedztwa” z Rosją.

A wracając do współczesności należy uznać, że nadal istnieje wiele przesłanek wskazujących, iż silna Rzeczpospolita w centrum Europy jest potrzebna, i to nie tylko Polakom. Jest ona potrzebna także Niemcom i Europie, także Rosjanom, jeśli rzeczywiście nie chcą oni toczyć wojen. Rzeczpospolita jest potrzebna jako czynnik stabilizujący relacje między narodami europejskimi i łączący kontynent. Doświadczenie historyczne Rzeczpospolitej „Obojga Narodów” (Antemurale) wskazuje, że Polacy potrafiliby tego dokonać.

Od pewnego czasu pojawiają się głosy, że Europa staje się miejscem starcia cywilizacyjnego i sprzecznych interesów prowadzących do konfliktów, podobnych do tych z przeszłości. W interesie odpowiedzialnego kształtowania relacji między narodami leży, aby Europa Środkowa stała się mocnym ogniwem spajającym europejski system bezpieczeństwa. Taką potrzebę powinniśmy uświadamiać Europie i zwłaszcza sąsiadom Polski odwołując się do doświadczeń z przeszłości.

Timothy Snyder w książce „Skrwawione ziemie” przedstawił europejskie terytoria, na których w pierwszej połowie XX w. dochodziło do największych zorganizowanych mordów całych narodów. Na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej w XX w., między latami trzydziestymi a pięćdziesiątymi, dyktatury Stalina i Hitlera wymordowały co najmniej 14 milionów ludzi. W swojej książce Snyder zamieszcza mapkę „skrwawionych ziem”. Zarysowany na niej obszar w całości pokrywa się z terytorium dawnej I Rzeczypospolitej. Łatwo dostrzec, że oprawcy Stalina jak i Hitlera mordowali narody Rzeczypospolitej. I to jej brak na mapie Europy umożliwił zbrodniarzom Niemiec i Rosji wyniszczanie Białorusinów, Estończyków, Litwinów, Łotyszy, Polaków, Ukraińców, Żydów. Czy tę zależność rozumieją elity polityczne państw Europy Środkowo-Wschodniej? Czy odpowiedzą aprobująco na ideę Trójmorza formułowaną w Warszawie? Zaproszenie skierowano do narodów zamieszkujących ziemie rozciągnięte między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym, to jest ABC europejskiego bezpieczeństwa .

Exit mobile version