A czemu nie po francusku? To pytanie nasunęło mi się po obejrzeniu migawki na platformie X z końcówki tzw. debaty telewizyjnej w TVP Info z 5 czerwca.
Na koniec tej debaty mogą państwo przekazać swoją wiadomość pożegnalną – zachęciła w języku angielskim dziennikarka TVP Justyna Dobrosz-Oracz. – Dajemy szansę, aby mogli państwo zaimponować swoim wyborcom. Ktoś chętny? – dodała również po angielsku współprowadząca debatę Dorota Wysocka-Schnepf. Do odpowiedzi od razu wyrwał się Borys Budka (KO), który wypowiedział kilka wyuczonych zdań po angielsku.
Gdy Stanisław Żółtek z POLEXIT wyraził swoje oburzenie, Justyna Dobrosz-Oracz odpowiedziała, że jesteśmy w Polsce, ale „w Brukseli są dwa języki obowiązujące: angielski i francuski”.
A Beata Szydło (PiS) dodała, że „musi sprostować”. – Pani redaktor mówiła, że są dwa języki obowiązujące. Wszystkie języki narodowe mają te same prawa – powiedziała Szydło.
I rzeczywiście wszystkie języki narodowe są językami urzędowymi Unii Europejskiej, a parlament europejski zapewnia tłumaczenie symultaniczne. Angielski i Francuski są używane jako języki robocze (na równi).
A zatem dlaczego zachęcono uczestników debaty do wypowiedzi w języku angielskim, a nie np. w języku francuskim. Gwoli ścisłości w tej chwili język angielski jest językiem urzędowym po wyjściu Zjednoczonego Królestwa tylko w jednym kraju UE (Irlandia), podczas gdy francuski – w kilku (we Francji, Belgii, Luksemburgu a także w rejonie Val d’Aoste we Włoszech na równi z włoskim).
A zatem moje pytanie pozostaje: A czemu nie po francusku?